andrzej Napisał(a):
> Widzisz, dla mnie Baba Jaga to mentalnie jak
> wejście na Babią Górę.
To przykład nietrafiony, o czym jeśli mnie pamięć nie myli powinieneś wiedzieć. Dobrze pamiętam, że to Ty byłeś z Szalonym, kiedy wyjaśniał GOPRowcowi, którędy schodzić?
No dobra, do tego w ogóle się nie odnoś, bo teraz się czepiam, ale po prostu kojarzę Babią jako górę, która potrafi naprawdę wierzgnąć, przynajmniej zimą.
Wychowałem się wspinaczkowo w
> innych czasach sprzętowych, niż te które Znasz
> Ty czy Kominiarz. Jestem przekonany, że lina
> która miała przetarcia koszulki o której
> rozmawialiśmy miała i tak większą
> wytrzymałość niż lina podciągowa na której w
> latach młodości wspinałem się tysiące razy.
> Nie rozumiecie zatem, że dla mnie nie było to
> żadne ryzyko w porównaniu do tego do czeo
> przywykłem. Po prostu bułka z masłem. Chodzi
> chyba o pewną dawkę adrenaliny, która
> towarzyszy wspinaniu. Dla jednego jest zgrozą dla
> innego chlebem codziennym.
> Ciekaw jest Twojego komentarza filmu z Huberami o
> przejściu Nosa. Nosa z Jacą robiliśmy
> asekurując się na całej długości i zajęło
> nam to 15 godzin a jest to i tak najszybsze
> polskie przejście w tym stylu (z shortfixingiem
> Wawa z Macko byli szybsi ale to również ponad 10
> godzin). Huberowie robią to przeszło pięć razy
> krócej ale asekurują się na granicy rozsądku.
> Nawet dla mnie ich przejście to szaleństwo -
> dla nich jedno z wielu przejść tego typu.
>
> Spróbuj/cie popatrzeć na to z tej strony.
>
> AM
Nie no, ja to wszystko rozumiem. Zresztą Andrzeju, żeby była jasność, dla mnie wśród polskich wspinaczy, jeśli idzie o samą działalność wspinaczkową, na miejscu pierwszym jest Kurtyka, na miejscu drugim Marcisz. No zaraz mi wyjadą, że liże Ci zadek, ale po prostu tak uważam. Tak więc nie musisz mi tłumaczyć swoich przewag, bo ja jestem ich świadomy i przed nimi klękam.
Tutaj chodziło mi raczej o całokształt tej sytuacji, tzn. podjęcie pewnego ryzyka, ale w kontekście luk w komunikacji z partnerem. Nadal uważam, że to było ryzyko niepotrzebne, nie mniej jednak skoro jakoś tam zakodowałeś sobie jednak uwagę Tomka, to daleki jestem od powiedzenia, że to co zrobiłeś, to "zgroza". Innymi słowy, na początku domniemywałem, że podjąłeś ryzyko nieświadomie. To duży byłby duży błąd. Ale jak wyjaśniłeś, że jednak jakoś tam baczyłeś na linę, to nie uważam, by byłby to duży błąd w Twoim wykonaniu. Ot, po prostu ja bym zrobił inaczej, na zasadzie "licho nie śpi".
No a zrobiłbym inaczej, bo po prostu nie podzielam Twojego założenia, że lina była mocniejsza od pociągów. Dla mnie tak można by powiedzieć, gdyby się miało w ręku to przetarcie i było wiadomo, jak ono wygląda.
Sądzę, że nie ma co już tego wałkować, bo się nie przekonamy, a swoje stanowiska poznaliśmy. Tym bardziej, że dla mnie w takiej formie, jak to miało miejsce, to naprawdę nie jest jakaś wielka sprawa, tylko mała niezgoda co do BHP.