Re: PZA jest wyrocznią?

bodziu Napisał(a):
-------------------------------------------------------

> Nie jest gorszy, jest inny. W polskim prawie
> zastrzeżono
> pewne grupy zawodów. Aby je uprawiać trzeba
> ukończyć
> odpowiednie szkolenia, mieć odpowiednie
> licencje.

Właśnie to mnie zastanawia po co wywalać kasę i czas na kolejne kwity jeśli się ma de facto wymagane kwalifikacje.
(przypominam ,że trzepię pianę wokół klasycznego przewodnictwa turystycznego. Wydaje mi się, że kwestie krajoznawcze możemy pominąć bo jak wcześniej wskazywałem są guide-owie, którzy nie uczą się tego a też są legalni chodzi mi tylko o bezpieczne przeprowadzenie klienta)


> Z tego co wiem, znany pewnie Ci Maciej Pawlikowski
> uzyskał
> uprawnienia przewodnika - tego od czerwonego
> sweterka - po
> egzaminie eksternistycznym.

Znam i to mi się podoba stan mojej wiedzy niestety do tej pory był na poziomie poniekąd przymusowego kursu trwającego min rok weekendowo. Możliwość eksternistycznego podejścia jest jak najbardziej logiczna.
Poniekąd jej wcześniejszy brak był przyczyną mego oporu przed mnożeniem uprawnień.

>Uznał więc, że
> takie uprawnienia
> pozwolą mu W SPOSÓB LEGALNY uprawiać zawód
> przewodnika.
> Pomimo wieloletniej służby i pracy w TOPR. Jak
> ten przykład do
> Ciebie nie przemówi to się poddaję.

Przemawia też bym tak zrobił co nie znaczy, że zgadzałem się z zaistniałą sytuacją.
W tej chwili zmienia to trochę wygląd przez tą OS-ową możliwość podejścia do egzaminów.
Czy mógł byś przybliżyć jak w tej chwili to wygląda czy taki egzamin odbywa się przed niezależną państwową komisją czy tak jak w przypadku regularnych kursów przed komisją, która wcześniej prowadziła kurs i tak na prawdę to zależy jej na udowodnieniu ci, że skoro olałeś ich kurs (i wpłatę na niego) to niewiele wiesz i zdasz albo i nie zdasz.
Rozumiem, że dotyczy to polskich klasyków czyli Sudety, Beskidy Tatry i standardowe klasy zaczynając od najniższej z kolejnym zaliczaniem klas wyżej poprzez wychodzone godziny czy można startować od razu na maxa?