Reasumując. Przyjąłem, być może błędnie, że każdy przychodząc na ściankę nie przychodzi trenować czystej siły maksymalnej. Taki trening występuje wtedy, gdy po treningu jesteś wstanie zrobić ćwiczenia, które robiłeś na początku bez większego skatowania. Taki trening powinien trwać góra 1 h i nie potrzeba do niego jakiś chwytów specjalnych czy ścianek. Więc przyjąłem, że do tego treningu nie przychodzi się na ściankę. Po treningu czysto siłowym obojętnie czy jest to trening siły maksymalnej (Ćwiczenia na drągu z ciężarem) czy maksymalnej siły kontaktowej (jak przestrzały na kampusie) na drugi dzień nie powinno być żadnych dolegliwości typu bóle mięśni czy uczucie braku powera. Jeśli występują to nie był to żaden trening czysto siłowy, tylko siłowo-wytrzymałościowy. (Wytrzymałościowy w takim znaczeniu jak opisałem to wyżej). Uważam, że każdy wie, jaki jest jego max, a jak nie wie to powinien go znaleźć i prowadząc trening czysto siłowy starać się do niego dochodzić, ale go nie przekraczać. I rozszerzać go w sposób umiarkowany. Przy treningu czysto siłowym, ale tylko takim mięśnie już po Ok 20 minutach restu są gotowe na rozciąganie, bo kwas mlekowy został już usunięty, a włókna nie są uszkodzone. Dlatego w moim pierwszym poście wykluczyłem ten trening z ogólnej zasady nie rozciągania po.
Wiedząc, jaki jest max obciążenia przy obecnej formie wiemy też, co nas już na pewno lub być może skasuje. Jeśli jakiś trening powoduje, że na drugi dzień czujemy, że trenowaliśmy (uczucie braku mocy, bóle mięśni, bycia zmielonym) to na pewno był to trening wytrzymałościowy) Oprócz tego można przyjąć, że każdy trening, który po 20 min restu nie pozwala na powtórzenie najtrudniejszego balda, jakiego jest się w stanie w obecnej formie wykonać ( czy balda, którego się robiło bez zmęczenia, a po treningu powoduje zmęczenie) jest treningiem mieszanym lub wytrzymałościowym i należy zrezygnować moim zdaniem z rozciągania po treningu i zastąpić ją ciepłą kąpielą. Zresztą przynajmniej ciepły prysznic jest wskazana po każdym treningu :)
Kumpel wczoraj na ściance zwrócił mi uwagę, że rozciąganie rozciąganiu nie równe. Tak to prawda, chodziło mi o to, że dużo trudniej określić, jakie rozciąganie i których partii mięśni jest dopuszczalne po danym treningu, a które nie. Aby pokazać, o co mi chodzi trochę odejdę od treningu na ściance i przejdę w skały. Gdy idziemy wymagający rajbung (nie wiem jak to się poprawnie pisze) przystawiamy się do niego kilka razy to dużo bardziej mamy skacowane łydki niż przedramiona. Tak samo wspinając się w dachu po dużych klamach po pachy może się zdarzyć, że dużo bardziej zmęczymy mięśnie grzbietu czy brzucha niż przedramiona(, bo te Np mamy już ostro wytrenowane na ściance). Trening tak samo jak wspin w skałach może powodować obciążenia mięśni, które zauważamy dopiero na drugi dzień (bolą). Dlatego nie można określić jednoznacznie, że któreś partie można a któryś nie można rozciągać. Oczywiście, jeśli ktoś jest pewny, że danych mięśni w danym treningu nie nadwyrężał to może je rozciągać, ja jednak uważam, że lepiej porządnie porozciągać się w innym dniu, bo nie będę musiał robić tego na dwie raty, a poza tym nie będę musiał się zastanawiać czy te mięśnie to dzisiaj nadwyrężałem czy nie.
A i jeszcze jedno przez rozciąganie rozumiem taki naciąg, który jest maksymalny w danej chwili (nie chodzi mi o Np delikatne rozciąganie palców żeby zluzować bułę między bulderami.