Po pierwsze to przytocz mi wyniki tych badań albo przynajmniej artykuły, które się do nich odnoszą. Nie wiem jak było ze sportowcami w Pekinie. Taka terapia wydaje mi się ma sens tylko w przypadku dyscyplin sprinterskich, aby zregenerować mięsień miedzy kolejnymi seriami. W Sprintach nie ma mowy o wytrzymałościowym zmęczeniu mięśni. Każdy mięsień z wyjątkiem serca może zaciągać dług tlenowy i jeśli wysiłek jest krótkotrwały to pozbywa się kwasu mlekowego w normalny sposób. Lodowata kąpiel między startami ma sens, ale nie przez to, że zwiększa szybkość wypłukiwania kwasu mlekowego, czy zwiększa tempo naprawy, (bo to Sie nie ma nijak nawet do prostych praw termodynamiki entropii entalpii, energii wewnętrznej i kinetyki enzymatycznej, gdzie zawsze szybkość reakcji wzrasta wraz ze wzrostem temperatury), w przyp. sprinterów chodzi raczej o ograniczenie metabolizmu podstawowego tych mięśni, przez to ta stosunkowo niewielka ilość kw. mlekowego jest przesuwana do głębszych warstw organizmu gdzie jest metabolizowana w normalnym tempie, a mięsień schłodzony nie zużywa energii.
A ty z tym pulsowaniem naczyń czy wypychaniem kwasu to gdzieś przeczytałeś czy sam takie farmazony wymyśliłeś? Sorry za trochę niegrzeczną odzywkę, ale prosiłem o merytoryczną polemikę.
Po drugie taki jest fakt. O czasie, jaki mieśnień może się kurczyć korzystając z własnych rezerw pisałem już w jednym z postów na tym topiku. Dużo bardziej wytrzymałymi mięśniami pracującymi w metabolizmie tlenowym są od choćby mięśnie karku, okołokręgosłupowe i inne mięśnie osiowe ciała Np przepona. Spróbuj sobie Np zginać biceps przez cały dzień z taką częstotliwością, z jaką kurczy się przepona, nie robiąc przerw tak jak ona i zobaczymy ile wytrzymasz. Wielogodzinne marsze sa tylko, dlatego możliwe, że masa mięśniowa nóg jest taka duża. Mięsień nie kurczy się jako całość Gdyby tak było to za każdym ruchem zrywałbyś więzadło rzepki. Raz kurczą się jedne włókna raz inne a te w tym czasie odpoczywają. I tylko, dlatego wielogodzinne marsze są możliwe.
Właśnie, że jest realna, co prawda w ograniczonym zakresie, i to jak się wydaje realnie tylko z włókien beztlenowych na tlenowe, ale o to właśnie chodzi we wspinaczce. Prowadzone były badania chyba na myszach gdzie przeszczepiano nerw przeponowy do mięśnia czworogłowego uda , a nerwy zaopatrujące ten mięsień do przepony. Wyniki wskazały jasno, że nastąpiła zmiana ilości mitochondriów zawartości mioglobiny i glikogenu oraz ukrwienia tych mięśni. Czworogłowego na bardziej tlenowy , a przepony na bardziej beztlenowy. Potem spróbowano zmienić impulsacje przenoszone przez natywne nerwy w taki sposób żeby naśladowały impulsacje przepony i efekt był ten sam. Oczywiście są predyspozycje genetyczne. Jest wielu pływaków ( wszyscy jedzą te same "odżywki" a raczej nie owijajmy w bawełnę anabole) a tylko jeden Phelbs. Ale trening potrafi zmienić stosunek proporcji włókien w mięśniu.
Już po raz chyba 10 pisze, że nie neguję rozciągania jako takiego. To, co piszesz z tym rozciąganiem rozgrzanych mięśni jest prawdą, ale nie do końca, Łatwiej, co prawda jest rozciągać zmęczony mięsień, ale przez to rozciąganie doprowadza się do strasznej sieki, bo rozrywasz naderwane włókna. To tak jak łatwiej jest złamać naciętą gałąź niż nie naciętą. Jeśli chodzi ci tylko o to żeby zrobić szpagat to masz rację, jeśli jednak chodzi ci o trening twojej mocy wspinaczkowej to tu się ostro kasujesz. Po drugie są one mniej podatne na urazy, ale tylko ostre typu naciągnięcie mięśnia czy jego zerwanie. Zerwanie mięśnia następuje jednak nie w części brzuścowej, lecz w części ścięgna gdzie nie ma komórek. Ja mam inną koncepcje rozciągania. po prostu w dniach bez treningu poświęcić godzinę czasu na trening rozciągania poprzedzoną solidną rozgrzewką, nie jednak po treningu na ściance czy wypadzie na skały. Bo to jest tak jakby Hartować most najpierw go bombardując a potem obciążając go maksymalnym obciążeniem przewidzianym na niego nieuszkodzonego.
W żadnej z tych dyscyplin, o której mówisz nie masz wytrzymałościowego obciążenia MIĘŚNI w takim stanie jak we wspinaniu. W każdej z tych dyscyplin masz zmienne obciążenie danego mięśnia i nie wprowadzasz go w tak długie skurcze tężcowe. Ciężko znaleźć dyscyplinę, w której są podobne parametry może w zjeździe alpejskim, ale ten wysiłek jest krótszy. Nie przychodzi mi do głowy inna dyscyplina, w której łapiesz taką bułę jak na wspinaniu w jakimkolwiek mięśniu i nie jest to buła jednorazowa. Dyscypliny, które uprawiasz wymagają niewątpliwie bardzo dużej wytrzymałości, ale OGÓLNEJ, wydolności płucnej, szybkości uwalniania rezerw metabolicznych, ale nie długotrwałym obciążeniem mięśni siłami submaksymalnymi.
A na koniec pokaż mi prace naukowe, albo badania, które potwierdzają twoje koncepcje, a nie pisz, że Wszystkie plany treningowe to zawierają.
Czy że nie słyszałeś czegoś. Jak jesteś tego pewny to przedstaw mi jakiś żetelny artykól powołujący się na jakieś badania, a nie "tak jest, a swoją opinię opieram na niczym"
Przeszukując artykuły o treningu wspinaczkowym posprawdzałem źródła tych, które w ogóle powoływały się na jakiekolwiek. I nie znalazłem żadnego realnie odnoszącego się do wspinaczki. Wszystkie te plany i cykle treningowe opierały się stricte na badaniach dotyczących wysiłku beztlenowego na siłowniach. Prawda jest taka, że sporty, które nie są masowe nie mają opracowanych planów treningowych dostosowanych do konkretnych obciążeń spotykanych w tych dyscyplinach