Przykro mi Landryno, ale się z Toba nie zgadzam - nie ma czegoś takiego jak PZA, tylko są ludzie, którzy mogą być w tej organizacji lub poza nią.
Ja przez 15 lat nie płaciłem składek bo też uważałem, że PZA jest BE i nic mi nie daje. Ale teraz postanowiłem, że PZA to także ja, i trzeba coś robić, bo za chwilę nie będę miał się gdzie wspinać.
12 lat temu przeżyłem wielki zawód jak decyzją leśniczego zniszczono moje drogi w Prządkach i tez się pytałem - "gdzie jest PZA". Ale rozumiałem, że powinienem był zapytać - "gdzie byłem ja."
Nasze Skały to nie żadna "oddolna inicjatywa, nie związana z PZA", to jest także moja inicjatywa. A ja oprócz Magazynu Górskiego reprezentuję Komisję Skalną PZA.
Może się nic nie uda załatwić, ale np. w sprawie Zakrzówka negocjował i negocjuje Adam Potoczek z KW Kraków czyli z... PZA.
W Hejszy łódzki Klub też negocjował w imieniu PZA. Środowisko Hejszy jest o wiele mniejsze niż na Jurze, negocjowali jak się dało najlepiej. Nie oznacza to, że tamat jest zamknięty - wręcz przeciwnie - jako Nasze Skały wrócimy do niego, najszybciej jak to bedzie możliwe. itd itp.
Biedruń zaproponował inny - nie ukrywam bardzo nowatorski model działania - spodobał mi się i oby wypalił. Nasze Skały to formalnie i faktycznie inicjatywa Biedrunia, PZA i Fundacji im. Kukuczki. Na tę chwilę większość kosztów działania pokryje PZA.
Tylko PZA dzięki istnieniu instytucji ekiperskiej jest partnerem do rozmów n.t. bezpiecznego wspinania w kazdym rejonie, a żaden z właścicieli nie weźmie odpowiedzialności za bezpieczeństwo wspinających - vide przykład Mirowa.
Nie byłoby tej inicjatywy bez PZA, więc nikt do niczego PZA nie ZMUSZAŁ.
Pozdrawiam
Jacek Trzemżalski - Komisja Skalna PZA