"Dziennik": Minister obrony Aleksander Szczygło będzie dawał nagrody pieniężne nawet tym żołnierzom zawodowym, którzy zaliczyli egzamin z wychowania fizycznego na marną tróję. Zamiast 30 zrobili na przykład tylko 16 pompek. Przez ostatni rok taki wojak nie mógł liczyć na żadne profity.
Surowe zasady wprowadził w zeszłym roku ówczesny szef MON Radosław Sikorski. Nagrody mieli dostawać tylko ci, którzy się wyróżniają, także pod względem sprawności fizycznej. Kto zdał egzamin z WF na tróję, dostał dwóję, albo nie zdał, nie był premiowany w ogóle, nawet jeśli miał wspaniałe osiągnięcia w innych dziedzinach żołnierskiego rzemiosła. Zaś ten, kto przez dwa sezony nie zdał egzaminu, mógł nawet pożegnać się z mundurem.
Następca Sikorskiego, Aleksander Szczygło, tę poprzeczkę obniżył. Żołnierz, który wykazał się np. brawurową akcją, może teraz liczyć na premię nawet jeśli jest fajtłapą. Dostanie ją więc 55-letni sztabowiec, który np. opracuje nową koncepcję dla armii, ale na egzaminie zrobi tylko 16 pompek (zaliczenie na trójkę), a nie 30 (na piątkę); 25 skłonów w przód, a nie 35 w ciągu dwóch minut; bieg zygzakiem wokół słupków zajmie mu 32,8 sekundy, a nie 30,6; a 3 kilometry pokona w 19 minut 30 sekund, a nie w 16,45. - Więc teraz popieramy bandę tłuściochów, która pali, pije piwo i nie może zaliczyć WF-u? - oburza się oficer GROM. - Czy tych ludzi minister chce zostawić w armii? Normy z wychowania fizycznego nie są kosmiczne, to nie są normy dla sportowców! Każdy może się przygotować, ma na to cały rok! To, co wprowadził Sikorski od dawna powinno obowiązywać - dodaje w rozmowie z "Dziennikiem".
WIDZE PEWNE PODOBIENSTWO :)
w$