Szalony Napisał(a):
> Obijania nie robi się rzecz jasna dla
> siebie.Niemniej nie usprawiedliwia to odrzucenia
> zasady ze za "skutki wykorzystania przelotu"(jakim
> by on nie był:"ruchomym"-no kośc czy "stałym"ring,
> spit) odpowiadać powinien wspinajacy się.
Za _prawidłowe_ osadzenie przelotu stałego powinien
odpowiadać ekiper. Po to, żeby wspinacze nie musieli
zastanawiać się ile kleju jest między ringiem a skałą,
albo jak się ma średnica wywierconego otworu pod spit
do jego rozmiaru.
> I ad hoc
> "szacować" jego jakość.
W przypadku dobrze osadzonego przelotu takie
oszacowanie jest z grubsza możliwe, ale jeśli dopuścimy
błędy ekipera, to już nie będziesz mógł własnemu oku
zaufać.
> Na tym polega pewna
> tradycja wspinaczkowa-jej elementem sine qua non
> jest "odpowiedzialnosc za ponoszone ryzyko".Nawet
> to minimalne-jak w przypadku wykorzystywania
> atestowanych przelotów...
Ekiper też powinien być w jakimś sensie atestowany,
bo od prawidłowego wykonania roboty zależy nawet
więcej, niż od jakości użytych materiałów.
> Jest jeszcze jedna sprawa.Kazdy produkt-a osadzony
> przelot jest produktem "pomnożonym" przez wykonaną
> pracę(osadzenie) podlega jakiejś
> gwarancji.....Ograniczonej w czasie...
Robota ekiperska to też jest jakiś produkt
i też jakiejś tam gwarancji powinna podlegać.
To jasne, że ograniczonej w czasie. Aczkolwiek
byłoby miło, gdyby autorzy dróg / ekiperzy
interesowali się później swoim dziełem i
jeśli uważają, że asekuracja stała się niebezpieczna
inicjowali jej wymianę.
> Tymczasem jakiś pajac(bedacy jednoczesnie
> ewidentnym szkodnikiem...) posługujacy się
> myśleniem wyjetym żywcem z partyjnych dogmatów
> "wyprodukowal" zasadę "wiecznej odpowiedzialnosci"
> ekipera(osadzającego) za przeloty.
Zapewne niedoinformowany jestem, toteż zapytam,
gdzie taka zasada została sformułowana i w jaki
sposób nabrała mocy (prawnej??) ?
Jako naiwny idealista chciałbym widzieć te sprawy
prościej. Drogi można obić prawidłowo pod względem
technicznym, albo nieprawidłowo. Można je obić bezpiecznie
i pragmatycznie pod względem czysto wspinaczkowym,
i vice versa. Można je obić zgodnie z lokalną etyką albo
wbrew niej. Można je wreszcie obić drożej i na długie
lata, albo ospitować najtańszymi spitami.
Jest dla mnie jasne, że bez względu na to kto
i za czyje pieniądze obija, PeZetA (lub ewentualnie
jakiś inny twór, który by z niej wyewoluował)
powinna trzymać nad tym pieczę (niekoniecznie
władzę i niekoniecznie monopol), co w przypadku
Tomasza obijającego na własną rękę skały
pod Olsztynem powinno się objawić jakimkolwiek
aktem oficjalnego uznania lub potępienia jego
działań.
Notabene, czy istniejące ringi niepewnego
pochodzenia można jakoś testować?
Czy przytaszczenie pod skały zrywarki
i zbadanie, czy wytrzymałość odpowiada
standardom, jest jakąś grubą przesadą?
A jeśli nie, to czy taka działalność nie powinna
być jedną z domen PZA?