Szalony Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> "Umiejętności"- bardziej w sensie techniki
> wspinania.Oczywiscie nie tylko "gołej" techniki
> ale techniki wraz z kalkulacją "na co mnie
> stać".Sama technika wspinania jest tez dość
> pojemnym worem w którym znajduje się sporo
> elementów.
> Asekuracja jest zasadniczo jest po to aby
> zniwelować skutki tego gdy owa "pierwsza
> instancja" zawiedzie."Samą asekuracją" nie można
> się wspinać-o chyba że masz na myśli
> haczenie.Można się natomiast wspinać bez
> asekuracji.
> Żadną miarą nie lekceważe asekuracji.Chodzi mi
> jedynie o to że nie determinuje ona w całości
> "paradygmatu wspinaczkowego".Istotą wspinania jest
> bowiem PORUSZANIE się w terenie skalnym wedle
> przyjętych procedur (stylów) a nie ZABEZPIECZANIE
> się przed skutkami błędów-to wynika z instynktu
> samozachowwczego a instynkt zdobywczy i
> samozachowawczy to raczej nie to samo....
> Owszem istnieje pewne "zboczenie zawodowe"
> reprezentowane przez "lobby instruktorskie".Wyraża
> je najlepiej dictum pewnego krakowskiego
> instruktora wygłoszone w 1982 pod Zjazdową Turnią
> w Kobylanach:"Przebierać rekami i nogami po skale
> potrafi każdy-PRAWDZIWE WSPINANIE zaczyna siw
> wtedy gdy trzeba zalożyć falszencug"...niedaleko
> by łojenie zaszło z taką filozofią....poza
> dydaktycznymi stanowiskami raczej ten "flaszencug"
> niespecjalnie działa-a nawet jeśli wspomagany
> jakimś "dawaniem z krzyża" to wspinanie wtedy
> ewidentnie się KOŃCZY...bo z reguły wkracza
> medycyna z koniecznością interwencji...
>
> Ja wybierając los mój, wybrałem szaleństwo.
>
>
>
>
> Zmieniany 1 raz/y. Ostatnio 06-06-2006 08:56 przez
> Szalony.
Nieswojo się czuję dyskutując z Tobą na ten temat, bom za mały (Wszedłem w wątek z racji pewnej Twojej sugestii co do umiejętności instruktora, który zginął, wraz z kursantami na Mięguszu; wprawdzie potem napisałeś, że nie idzie Ci o deprecjonowanie umiejętności Zmarłego, ale pierwszy post sprawił takie wrażenie). Jednak skoro wszedłem, to kontynuuję: myślę, że w sytuacji zagrożenia życia albo zdrowia, nalezy haczyć i tyle, olewając styl. Oczywiste jest, że najbardziej liczą się (w górach, nie skałach) umiejetności czysto wspinaczkowe i psycha, ale też doświadczenie. Wątpię, czy gdybyś był tylko super skałkowcem, to wyszedłbyś cało z opresji na M. Kieżmarskim.
W moim pojęciu po Tatrach mogą się wspinać także ludzie, którzy robią IV-V. Wolałbym się wspinać z takim gościem, ale fajnym, z doświadczeniem, niż z jakimś skałkowcem VI.5, który widzi tylko spity.
Twoje uwagi oczywiście rozumiem i zasadniczo się z nimi zgadzam. Sam jednak wiesz, że czasem galeryjka na Chłopka jest "nie do przejścia", i nieźli zawodnicy szli tam ze sztywną. Wspinanie w Tatrach nie jest tylko dla tych, co to Misterium i inne cuda :-))
pozdr