/Spora część źródeł to już ang.a nie cyrylica, że o polskim nie wspomnę, dlatego Mysza: sorry, rażą "niedoróbki"/:
- Jest 8 Polaków z tytułem "śnieżnej pantery", tym ósmym pominiętym w artykule jest Mariusz Baskurzyński (2018r.)
- gdzieś zagubiono Miszę Danichkina. Owszem literalnie wymieniono, ale pominięto jego rolę w projekcie, co bardzo wypacza wagę wczorajszego wejścia.
Danichkin leader "szczytujàcej 6stki" sukcesem na "Komunizmie" z jednej strony dobił swój osobisty wynik zimowych "7000+" (podobnie jak Seliverstvov, Usatyh, a wcześniej Valery Khrichtchatyi), do 4ki;
- a co ważniejsze zakończył projekt jaki w 2016r. postawili sobie: "by jedna kamanda na przestrzeni w miarę krótkiego czasu połączyła wszystkie 5zimowych wejść".
- Czapka z głowy przed Sierjogą Sieliverstvovem za wczorajsze zachowanie. Mógł "rwać do szczytu" (pozwolił na to 2ce, ze swojej grupy), a tymczasem z ostatniego obozu ubezpieczał powrót szczytujàcej 6stki. Rozumiem, że to takie "nie-weestowe", poświęcać osobisty sukces dla dobra "kamandy". Warto uczyć się do kolegów ze wschodu czym leaderowanie różni się od celebrycenia.
- Tak, pewnie Siergiej odrobił "lekcję z historii" (patrz: śmiertelny wypadek 2ki zdobywców w zejściu), czego niestety nie zrobił ani autor pol.notatki, ani chyba ros.źródło (dziennikarz ponoć...sprawdza?). W 1986r były 2 (słownie: DWIE) zimowe wyprawy na szczycie Piku Komunizma. Ta blisko 20toosobowa grupa z 4go lutego zeszła szczęśliwie, ofiary były w tej drugiej (znacznie mniejszej).
- Wczorajszy sukces /jak ufam nieostatni - za co z Sierjogą nie omieszkam niedługo wypić :)/, jest 3cim zimowym wejściem na ten szczyt. Warto zaznaczyć, że dwa ostatnie szczyty (Korżeniewska i Komunizm) zrobione były nowymi drogami, a Chan Tengri i Pik Pobedy podczas jednej zimowej wyprawy, czego nie dokonał i nawet nie próbował nikt wcześniej. I oprócz obecnej, wszystkie poprzednie wyprawy były "kameralne", a na szczycie za każdym razem stawała cała 4ka uczestników, co od lat było dla ich leadera: "prawdziwą miarą sukcesu".