"Książka jest dobra a mogłaby być jeszcze lepsza" - nie sposób się nie zgodzić. Nawet biel może być jeszcze bielsza ;).
Książka jest naprawdę dobrze napisana. Zupełnie nie rozumiem, skąd zarzut, że "nierówna" a już kompletnie nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że po obiecującym początku "wpadamy w sidła kostycznej relacji szmuglera". Wręcz przeciwnie: po obiecującym początku dowiadujemy się jak życie jest nieprzewidywalne i że wszystko może się w nim zepsuć a "kostyczną relację szmuglera" czytałem jak pierwszorzędną powieść gangsterską. Przy czym trzeba zaznaczyć, że znaczna część opisywanych tu historii wiąże się z normalną, legalną działalnością gospodarczą, która - tak jak wszystkie czy prawie wszystkie w latach '80-'90 ocierały się o "dziki zachód". Jedni przywozili 10 koszul z Bangladeszu a inni cały kontener. Ludzie jeździli do Turcji po dżinsy, wozili kryształy do Indii albo złoto w podeszwach butów czy magnetowidy. Niektórzy z nas pamiętają te bazary na placach gdzie dziś stoją galerie (handlowe oczywiście ;) ). Czy kupując na nich ciuchy lub elektronikę mieliście wrażenie, że jesteście elementem świata gangsterów? Może i tak, tylko że takie były wtedy czasy - po prostu.
Wydarzenia opisywane przez Regana zarówno w akapitach wspinaczkowych jak i niewspinaczkowych aż ociekają niesamowitością i gdybym go nie znał osobiście, dałbym sobie palec uciąć, że połowę zmyślił - byłbym teraz bez palca.
Jeśli chodzi o redakcję książki to zdecydowanie jest dopracowana. Policzyłem to wywołane do tablicy "ale" na 20 stronach: średnia 1,6/str i, gdyby nie pretensje Ilony, nigdy bym nie zwrócił na nie uwagi. W opozycji - Ilony przychylna recenzja "Himalaistek" [
wspinanie.pl] , które do pięt (książka a nie Himalaistki :) ) "Zapisanemu.." nie dorastają.
"Zapisany w kręgach" wchodzi jak kilof w kaszankę, inaczej mówiąc "czyta się ją jednym tchem" i, wybacz Ilona, zupełnie nie rozumiem dlaczego "lektura „Zapisanego w kręgach” była zadaniem wyjątkowo niełatwym". Wręcz przeciwnie: jest zadaniem wyjątkowo łatwym i wciągającym. W swej konstrukcji uporządkowana (jakie zerwane wątki..?), językowo nienaganna a na tle innej polskiej literatury górskiej wręcz zachwycająca (i tu zwracam uwagę na zrównoważone słownictwo wspinaczkowe, miłe uchu łojanta a zrozumiałe dla laika), wyważona, szczera, okraszona lekko ironicznym humorem - cały Marek. Pełna pięknych, lirycznych opisów emocji i muzyki. Zawierająca otwarte pytania metafizyczne i filozoficzne.
Inspirująca.
Ile razy można się odbić od ściany jak ping pong, sponiewierany fizycznie i psychicznie, pełen pretensji do siebie, coraz mniejszej wiary we własne możliwości i przychylność losu, aby w końcu (w książce nie ma dalszej historii ale przecież wszyscy to wiemy) zrobić solo kilkanaście dróg na El Capie, ścianie Trolli i Ziemi Baffina? Poczytajcie tę szczerą spowiedź jednego z największych solistów w historii alpinizmu a wiara, że nigdy nie jest za późno, wleje się w Wasze serca. Przy tym Regan wiele razy pozwala spojrzeć na świat z innej perspektywy i zastanowić się, czy aby na pewno sprawy wyglądają tak, jak przyzwyczailiśmy się myśleć.
Historia kończy się jak sezon serialu w Netflixie; w przełomowym momencie i już nie mogę się doczekać jej drugiej części. O ile pierwsza jest z pewnością w ścisłej czołówce polskiej literatury górskiej o tyle druga pewnie będzie w jeszcze ściślejszej.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2018-01-06 11:07 przez Józ.