Bulder - o ważnych sprawach nas wszystkich, wspinaczy

06 lip 2017 - 21:59:26
Każdy, kto poznał Pawła, wie, że by napisać poniższy tekst, musiało stać się coś bardzo ważnego, co nim wstrząsnęło. Poniżej prezentujmy i poddajemy dyskusji kilka przemyśleń Wielkiego Przyjaciela Inicjatywy Środowisk Wspinaczkowych "Nasze Skały", Pawła Haciskiego, czyli "Buldera". Nie ingerowaliśmy w jego tekst, co nie oznacza, że ze wszystkim się zgadzamy (ale i nie oznacza, że się nie zgadzamy!). Nasze zdanie się nie liczy - liczy się Wasze!
W imieniu IŚW "Nasze Skały" - Włodek Porębski.
__________
Ostatnie wydarzenia na Mirowie miały pewną konsekwencje w prywatnych rozmowach moich znajomych:
"daj se spokój dziewczyno [...] nie będę się z tobą szamotał o jebanego ptaka"
No wiec właśnie, czy mamy się o co szamotać? I czy możemy coś zrobić? Odpowiedź na to drugie pytanie wynika oczywiście z odpowiedzi na pierwsze, a więc o co chodzi? No więc moim zdaniem chodzi generalnie o podejście do otaczającego nas świata - ptaków, skał, ludzi etc. Niby oczywiste, ale nie do końca, chyba. Wspinanie, przynajmniej w swoich początkach, było mierzeniem się z problemami narzuconymi nam przez naturę - wejść na szczyt góry, na skałę, przejść ścianę. Naturalnie trzeba było używać haków do asekuracji, nic innego nie było, ale była to tylko asekuracja.
Z gór wspinanie zeszło na niziny, na skały ... no i pozostały hakodziury. Odhaczenie starych hakówek stworzyło pewien precedens - oto nie rozwiązywaliśmy już problemów czysto naturalnych ... a to miało spore konsekwencje, dla naszej - wspinaczkowej mentalności.
Czy takie były początki zmiany naszego podejścia do skał,
przyzwolenia na ingerowanie młotkiem w naturę?
Nie wiem, możliwe że mam rację, ale konsekwencje zmian są ewidentne i nie chodzi wyłącznie o rozkuwanie skał, czy podkuwanie istniejących już dróg. Chodzi, moim zdaniem, o podejście do otaczającego nas świata i do siebie nawzajem. Nie bardzo chcę prowadzić w tym miejscu rozważań z pogranicza socjologii i psychologii, więc może po prostu napiszę o co ja się szamoczę.
Nie podoba mi się że podkuwane są istniejące już drogi.
Ktoś, zapewne nie jedna osoba, podkuwa bardzo brutalnie i ewidentnie stare drogi zarówno łatwe jak i trudne. Wykuwane są nowe chwyty lub stopnie jeśli "ktoś" nie widzi istniejących lub pogłębiane są istniejące.
Kolejne dwie sprawy nie są już tak jednoznacznie, powszechnie uznawane za godne potępienia, ale sądzę że są po tej samej stronie równania.
Pierwsza to zrzucanie kruszyzny na nowo robionych drogach. Zdarza się że na istniejących drogach coś się posypie albo jakiś blok obluzuje się i trzeba (?) go zrzucić. Trzeba? można by też drogę zamknąć albo oznaczyć jako niebezpieczną. Tu kolejna dygresja ale ważna. Wspinanie zawsze miało coś z anarchizmu, którego fundamentem jest wolność, a za nią idzie odpowiedzialność za swoje czyny. Więc próba całkowitego zdjęcia odpowiedzialności ze wspinaczy za to po czym się wspinają i do czego się wpinają nie jest właściwym kierunkiem. Jednak co z tą kruszyzną?
> Po pierwsze taka ingerencja w skałę to jednak jej niszczenie i sprowadzanie skały do roli sztucznych obiektów, które można dowolnie formować.
> Po drugie mamy dużo ładnych i litych skał (wiem bo kończę rysować wszystkie polskie rejony), na których można wytyczyć nowe drogi.
Nie są "pod samym nosem", ale skały nie muszą zastępować sztucznych ścian budowanych w miastach, nie taka jest ich rola.
> No i po trzecie, przeważnie robią to wspinacze znani i szanowani w środowisku (choćby z powodu dużej ilości otwartych dróg) co powoduje,
że za ich przykładem może przesuwać granice tego co właściwe i dozwolone.
Teraz druga z nieewidentnych rzeczy. Chodzi o to co wbijamy i jak wbijamy to w skały. Najpierw co.
Obecnie, kiedy dostęp do atestowanych ringów ze stali nierdzewnej jest tak powszechny i łatwy, zakładanie ringów, czy łańcuchów tak zwanych budowlanych (czyli przeznaczonych do wciągania worków z cementem) to po prostu zgroza. Przeważnie są to punkty z drutu stalowego ocynkowanego (czyli się świecą na srebrno), które przypominają te atestowane i ktoś niedoświadczony lub nieświadomy takich praktyk ich nie odróżni.
Takie żelastwo niszczy to skałę (tak samo jak podkuwanie chwytów),
a po drugie ktoś, wcześniej czy później się na tym zabije.
Można powiedzieć, że przecież wspinacz sam decyduje w co się wpina - tak ale inaczej wygląda to np. na Hejszy gdzie stare ringi są ewidentnie zardzewiałe lub w górach gdzie dotyczy to starych haków, a inaczej w skałach gdzie te "wynalazki" udają bezpieczne ringi. A to jest dosyć paskudne.
No i kwestia jak ubezpieczane są drogi. Być może przez tą chęć zdjęcia całkowicie odpowiedzialności ze wspinacza za jego bezpieczeństwo dominująca jest tendencja do zakładania pierwszego ringa bardzo nisko.
Inny argument jaki słyszałem to, że wspinacze mają "schizy" jak pierwszy ring jest "normalnie" (a można przecież użyć kija do pierwszej wpinki, jeśli trzeci metr to za wysoko). Efekt jest taki że przed wpięciem się do drugiego ringa, czasem nawet trzeciego możliwy jest lot do ziemi.
Były już takie wypadki np. połamania nadgarstków.
Problemem jest też to że czasem ciężko to ocenić (właściwą wysokość przelotów) podobnie jak odróżnić nieatestowane przeloty.
No właśnie, można by mnożyć ilość zjawisk jak niszczenie gniazd,
lub zachowań jak chamstwo czy niekompetencja, które nas bolą, o które możemy się "szamotać".
Ja proponuje popatrzeć na to jak na jedno zjawisko, które w różny sposób się manifestuje i poszukać jednego rozwiązania zamiast podejmować szereg akcji interwencyjnych.
Nie proponuje polowania na czarownice.
Stało się co się stało, a jeśli teraz się na coś umówimy, to prawo nie działa wstecz.
Ja bym zaproponował żeby kilku osób (np. 4 w Polsce) aby zajęły się wymianą ringów, obijaniem nowych dróg, wieszaniem kartek, itd.
Są wprawdzie ekiperzy, ale do posprzątania tego bałaganu potrzeba osób z dużym doświadczeniem i jest przy tym naprawdę sporo pracy.
Nie da się tego zrobić społecznie, czyli za darmo, tak jak dotąd bo to nie działa.
Mam wrażenie, że nasza narodowa niechęć do płacenia ludziom i szukania przekrętów wszędzie tam gdzie ludzie są wynagradzani trochę komplikuje nam życie.
Tymczasem takie rozwiązanie byłoby chyba też najtańsze.
Ekiperzy działaliby tak jak dotąd z tą różnicą, że za darmo byłyby tylko stanowiska i klej, natomiast ringi byłyby odpłatne.
Można by też swój projekt oczyścić, oznaczyć miejsca na ringi i obicie zlecić tym wynajętym osobom, wtedy byłoby całkowicie za darmo.
Tak w skrócie wygląda moja propozycja.
Paweł Haciski
Bulder
Podziel się:
Temat Autor Wysłane

» Bulder - o ważnych sprawach nas wszystkich, wspinaczy

jacoos 06 lip 2017 - 21:59:26

Re: Bulder - o ważnych sprawach nas wszystkich, wspinaczy

Freddie Chopin 07 lip 2017 - 20:20:11



Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty