Maciek napisał:
"Dziwie sie tym, ktorzy tak zaciekle atakuja na forum tych o slabszej psyche, ktorzy nie maja ochoty "sie pobac". Chetnie bym ich zabral ze soba do rodzin tych, ktorym akutrat to ja przynosilem wiesc, ze ich dziecko/maz/ojciec juz nie zyje bo szlag go w gorach trafil. To wlasnie nauczylo mnie by szanowac druga osobe i jej zdanie przeciwne zywcowaniu lub w ogole przeciwne wspinaniu. Wszystkie argumenty w tej dyskusji wydaja sie glupie i nie na miejscu gdy staniesz w twarz z bliskim kogos, kogo juz nie ma."
Nie trzeba nic dopisywać, ale jak nie żywcuję, to może chociaż naraże się jakimś wyrywnym "kolegom wspinaczom":)
Kto nie miał sytuacji w której już mu się skrzynia pod ścianą otwierała albo kolegi za którym się zamknęła, to faktycznie - może nie zrozumieć o czym mowa.
Żywcowanie to osobista sprawa każdego z nas. Czasami jest to w konieczność, czasami wybór.Ale zawsze osobista decyzja.
Ja nie żywcuję dlatego, że już wiem jak to wszystko jest kruche. Za łatwo można znaleść się w sytuacji w której nie można nic zrobić. Po tym, jak zobaczyłem wzrok rodziców którzy przyjechali do mnie do szpitala, wiem że nie warto im tego robić. Ja też nie chciałbym, żeby oni żywcowali:))
Np. Blondyn. Ile zrobił żywców? A poślizgnął się na IVce mimo że było to dużo poniżej jego poziomu.
Zrobiłem bilans i doszedłem do wniosku - wspinanie jest tak fajne, że chcę się jeszcze wspinać kilkadziesiąt lat:))
Ale wspinanie dlatego jest tak fajne, że każdy może sobie znaleść własną formę i styl wspinania. A przykłady kolegów nie zawsze nas uczą - każdemu może się coś stać, ale nie MI...
Pamiętam, jak zaraz po pogrzebie kolegi pojechaliśmy najkrótszą drogą w skałki... tacy własnie jesteśmy...
Samo wspinanie jest na tyle ryzykowne, że nie będę z wyboru zwiększał ryzyka - trochę się już nas połamało i wpadło do skrzyni.
Kiedyś na ścianie w Czechach siadła mi łękotka. Zostałem wsadzony do samochodu i szybko odwieziony na pogotowie do Gliwic. Pan Lekarz robiąc wywiad zadał oczywiście pytania o jakieś choroby i urazy. Powiedziałem że miałem połamany kręgosłup - "Uuuu, to miał Pan dużo szczęścia że Pan chodzi". Nie powiedziałem mu, że kolega który stoi obok mnie miał połamany kręgosłup w dwóch miejscach a kolega za drzwiami w trzech i że możemy się wspinać dalej tylko dlatego że trafiliśmy do dobrych lekarzy (pierwszy miał najgorzej, potem już było wiadomo w które drzwi zastukać:))
Nam się udało...
inw