Byłem wczoraj w Tyńcu, po raz pierwszy od czasu budowy ścieżki i wycinania drzew.
Po pierwsze chciałem podziękować Włodkowi - stalówka jest idealnej długości, o takich obejmach o jakich myślałem, do tego perfekcyjnie zabezpieczona poxiliną w newralgicznych miejscach - super Włodku!
Po drugie chciałem zwrócić uwagę, że pierwszą po lewej pryzmę żwiru (tej tuż przy głazach, od których rozpoczyna się ścieżka) właściciel terenu podarował nam do utwardzenia schodków i wysypania podłoża pod Skurwysynem. Wczoraj podejrzałem, że z tej pryzmy biorą żwir pracownicy budujący pobliską knajpę. Niestety zniknęły też dwa plastikowe wiadra, którymi wynosiliśmy żwir na schody i pod ścianę.
Apeluję do osób, które często wspinają się w tym rejonie, żeby pojawiali się z "dyżurnym" wiaderkiem (np. po farbie) i za każdym pobytem transportowali żwir pod Skurwysyna. Myślę, że fajniej rozpakowywać się i asekurować na żwirku powiedzmy o miąższości 2 cm niż na typowym podskalnym błotku. Temat jest o tyle pilny, że za miesiąc tego żwiru może już nie być.
m.b.