Pewnego razu trzech przyjaciol sie wybralo...
Jak tam trudno bylo...?
Jak tam niebezpiecznie...?
Jakie zla na nich tam i tu czyhaly...?
A jak juz doszli gdzies w dalekiej krainie gor pelnych tajemnic, to poczuli spelnienie, ze nareszcie, ze juz, ze dokonalo sie, wbrew, na chwale, dla przykladu, inspiracji... Takze my szarzy i mali poczulismy dume (i zazdrosc), bo to przecie nasze polskie, taternickie, krakowskie (to w zasadzie "ich"), i niech no dac im to co sie nam wszystkim nalezy - slawe i chwale, podziw i "ach", Jedynke i Zloty Czekan, nagrode za Wybitne Osiagniecia i talon na balon...
Ale, ale...co ja pozniej czytam? Ktos chce wiedziec, ktos chce poznac, ktos chce odkryc. "Ja tez, ja tez" dolaczam sie do wolajacych i choc plugawego jestem wzrostu, to wyciagam swoja malpia reke ponad rece innych. A tu "Ostateczna odpowiedz", milczenie owiec patrzacych w zimne oczy Hannibalow, nierozwiazana tajemnica trzech wojownikow...
Depozytariusze Tajemnicy Malanphulan Mountain staneli ponad wszystkim, uniesli sie, rozplyneli w Nirwanie, dotkneli tajemnicy (patrz slawny wywiad), a na ziemi...cisza. Nikt nie odpowiada na pytania, wyrazy poparcia, komentarze i drwiny, zaczepki i glosy uwielbienia - a to my, a to wy, wasza generacja, nasz panel, dziady, alpinisci, miesniaki i przyglupki. Tak, to przeciez my, ciagle ci sami wojownicy o dotkniecie tajemnicy...
pzdr
Glupi Forumowicz
PS
To tylko zart. Zadnych ocen, czy wartosciowania. Niech zyje wspinanie!
[https://www.facebook.com/MarekRaganowicz/]