Problem nie istnial, dopoki wspinalam sie po bialym wapieniu albo granicie. na granicie tylko czasem harcuja takie male czarne dupaski, ale przyjamniej wszystkie mozna wyczaic z duzym wyprzedzeniem. Na bialym wapieniu gdzie jest malo dziur i dachow, ot tak na plytach problem nie istnieje. A tam gdzie dachy - tam skala namaka, a pajaki takich miejsc mokrych nei lubia.W podkrakowskich skalkach tylko gdzieniegdzie robi mi sie goraco. Na uszatych drogach.
Zycie jednak wrzucilo mnie w czarne dziury frankendziury. A w raz z nimi - okropna nerwica, postepujaca w dodatku. Z poczatku nei zdawalam sobie sprawy z pajakow i po prostu sie wspinalam. Ale odkad pierwszy i drugi raz wyszedl mi przed nos taki ktos:
...o boze. musze gleboko pooddychac..
adzin
dwa
tri..............
............
to zaczelam sie rozgladac zawczasu.
I odkad zaczelam sie rozgladac, to uswiadomilam sobie ze na metrze szesciennym dziurzastej frankonskiej skaly moze byc 37 pajakow!
co pare cm dziura a w kazdej dziurze pajak.
Co gorsza: nie do kazdej dziury da sie zajrzec. Ale nie da sie, musze jednak wsadzic do tej dziury palec, bo spadne. I zawsze wtedy czuje jak mi serce ze strachu o malo nei wyskoczy, lomocze, bo ja wiem - wiem- ze wkladam reke do czyjegos domu.
i nie pomagaja tu tlumaczenia, ze to one sie mnie boja, ze tam w tej dziurze siedzi mama pajeczyca i piatka dzieci i ze ona tak przytula te swoje dzieci, jak ten palec wchodzi do dziury, zeby sie nie baly.
nie.
nie ma mowy o przytulaniu sie do skaly.
moje wspinanie wyglada teraz tak:
na poczatku obserwacja z gleby, z jedna noga odstawiona w tyl, zeby mozna bylo szybciej uciec. Wiem ze jest tu tu tu i tu. zazwyczaj w sufitkach dziur i w szczelinkach. (ale i tak najbardziej sie boje tych, ktorych nie widze!!!!)Teraz musze opracowac taki wariant, zeby nie zblizyc sie do zadnego na odlegosc mniejsza niz metr. i potem musze sie wspinac tak: glowa i kolana metr od sciany, a tylko rece i i stopy z obrzydzeniem dotykaja skaly.
Najgorzej jest jak przytule sie do skaly i nagle zobacze pajaka w odleglosci 10 cm od sowjego nosa. Zawse wtedy sie puszczam wszystkiego. zawsze.
A te pajaki, jak mnnie widza i widza ze ide, to zaczynaja tak trzasc dupami zeby mnie nastraszyc, tak sie kiwajo na zgietych konanach. i udaje im sie to. Czuje, ze serce mi zaraz wyskoczy i odczuwam obrzydzenie, jakbym reke w gowno wsadzila i obsmarowala sobie twarz.
i nie pomaga, zeby partner szedl pierwszy i pozganial ze skaly wszystkie pajaki, zebym miala czysto. po pierwsze:
1. nigdy w zyciu nei dotkne mojego partnera, jesli on dotknie pajaka.
2. boje sie asekurowac go, bo sie boje, ze on mi na glowe zrzuca pajaki.
3. on ich nie widzi. Tylko osoba tak bojaca sie pajakow jak ja, widzi je w takich ilosciach.
4. jak pozrzuca ze skaly te co widzi, to z dziur wylaza nowe.
ja juz wole jak w dziurach sa jaszczurki, zeby tylko nei pajaki.
pamietam, ze jak bylam mala, to balam sie tez chrabaszczy. Ale przyszedl taki maj, ze bralam je na rece... i zbieralam na wyscigi do sloika kto wiecej nazbiera. Mialam nawet swojego ulubionego chrabaszcza w sloiku. i nawet kota nazwalam chrabaszcz.
jesli chodzi o pajaki, moj wstret do nich byl od zawsze w jednakowym stopniu nasilony. tzn. (c)hollllendarnym.
ja nie moglam spac, bo wyczytalam, ze czlowiek w swoim zyciu przecietnie zjada we snie 7 pajakow. I kiedys moja siostra niechcacy na gruszce zjadla pajaka, rzygala przez dwa dni, a ja juz nigdy nie zjadlam gruszki.
I wiem ze u Manu sa pajaki,ale takie malutkie czarne.w polsce takich nei bylo. takie robakowate, pelzajace. znosza jajka na scianach. I on te gniazdka wciaga w odkurzacz. i ja sie boje po nocach, ze w naszym odkurzaczu rosnie monstrum, one wszystkie tam mutuja. Wyrzucic ten odkurzacz? co robic?
a najbardziej sie boje pajeczyn, bo to gorsze niz pajak, bo to wyszlo z pajaka dupy!