W przeciwieństwie do Pana Święcickiego, który zajmując się otwieraniem testamentu zabija przy okazji kilka osób (to świadczy też o podejściu do sprawy...) nauczono mnie (Walek Nendza) (nie wiem czy Pan Święcicki to popiera) że: (założenie że jesteśmy sami)
1. Tego pod śniegiem najprawdopodobniej nie znajdziemy - więc wybieramy coś takiego jak "mniejsze zło" (swoją drogą głupio się to nazywa) i zajmujemy się innymi
2. Ten w szoku niech se łazi... póki bezpiecznie...
3. Ten w śniegu (wyjący) ma ważną cechę w tym momencie - śnieg go chłodzi - co ukoi nieco jego ból a w przypadku krwawienia zmiejszy owo (spowolniony krwioobieg) - więc (póki co) go nie ruszamy
4. Temu z rozbebeszonym nochalem każemy sobie go zatkać (złapać za płatki)
a jeśli jest w szoku to mu je złapać jego ręką - pochylając klienta przy okazji do przodu - jak jest w szoku - będzie se je trzymał...
5. Najczęsciej przy otwartych złamaniach następuje krwawienie tętnicze - wtedy temu z otwartym złamaniem zakłądamy (!!!) opaskę uciskową (!!!) tak..tak... na opatrunek nie ma czasu a chodzi o to żeby się gość nie wykrwawił. Jak będzie czas to mu się założy. Ważne jest także żeby pamiętać kiedy została założona opaska. Wskazane jest też gościa opatulić NRC lub czymś ciepłym.
6. Następnie prowadzimy reanimację tego ostatniego. Do skutku. Jeśłi jest skutek zaczynamy opatrywać innych, a tego po reanimacji kontrolujemy co 1 min. (mniej więcej)
Nauczono mnie także że jeśli gość dostanie trawnikiem w pysk i nie umie otworzyć oczu a nie mamy grama wody to mu sie do oka... pluje... i śliną czyści oko...
Nauczono mnie także jak opatrywać rany tętncze na tętnicy szyjnej (większość medyków uważa że się nie da - a instruktor PCK zdębiał... widząc że jednak się da...).
Zaznaczam, że w/w pierwszą sytuację zasymulowaliśmy w ramach swobodnych ćwiczeń na kursie PCK i: osoby znajdowały się w odległościach ok. 15 - 20 m... i czas do reanimacji tego ostatniego wynosił od 52 sek do 1,42 (w zależności od ćwiczącego)
Kończąc temat: ja jestem dumny z tego że na kursie i na egzaminie miałem właśnie takie a nie inne osoby (wyrazy szacunku i ukłony dla R. Pawłowskiego, P. Palusa i W. Nendzy). Aż strach mnie złapał co by było gdybym trafił na instruktorów którzy do sprawy podchodzą tak jak Pan Święcicki. Bez ujmy tutaj dla Pana Święcickiego - zapewne wiele więcej niż ja wie. Nie o to mi tutaj chodzi kto i ile wie. Chodzi o to, że w poprzedniej rozmowie chodziło o szkolenie i egzaminowanie w betlejemce. Sorry Panie Święcicki, ale Pan jest prezesem.... a przykład idzie z góry... Jak widać na załączonym obrazku z powyższej sytuacji jest wyjście i nie było to pytanie z dziedziny jaką Pan podał. Pytanie to postawione przez Walka Nendzę rozgryźliśmy wspólnie - cała grupa egzaminowana. Takie pytanie pozwoliło nam na pomyślenie w spokoju co byśmy zrobili gdyby tak było. W sytuacji podbramkowej nie będzie na to czasu. Teraz wszyscy wiemy. I o tyle jesteśmy bogatsi.
Pozdawiam i życzę testamentu po Pana myśli - Panie Święcicki, a Meneowi takich instruktorów i egzaminatorów jakich miałem ja.
Pinio
P.S. Na marginesie całej sprawy - podoba mi się Pana skrócik podpisu - W$. Moja babcia mawiała - wiesz to jest tak: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kase. Pana podpis jest najlepszą puentą tego stwierdzenia. Jeszcze raz pozdrawiam.
Pinio