W ostatnich "Górach" (100-101) ukazała się relacja z wyprawy PZA na Alaskę.
Odniosłem wrażenie, że artykuł ten został napisany, przez zadufanego w sobie cwaniaka, a nie wspinacza, który pojechał, niejako, reprezentować Polaków na międzynarodowej scenie wspinaczkowej. W tekście pojawia się opinia o gospodarzach, przyjmujących gości "...Co za debile..". Następnie autor upaja się swoim cwaniactwem jak to udaje się przemycić 100 kg nadbagażu, nadużywając wiary pilota w uczciwość wspinaczy z Polski."...Na szczęście bagaż waży się samemu, a piloci polegaja na naszej uczciwości....". No i na sam koniec prawdziwy rarytas. Naszym bohaterom nie chce się isć na umiówione wcześniej miejsce lądowania i wypisują na śniegu wezwanie o pomoc. "...Na szczęście łykają te brednie...". Rozumiem,że według naszej "czołówki wspinaczkowej" takie zachowania są jak najbardziej normalne i licują z godnością ludzi gór. NIeźle to wszystko świadczy o naszym Polskim Związku Alpinizmu i ludziach, którzy tworzą trzon naszej sceny górskiej.
Jeżeli ktoś sądzi,że tego typu publikacje nie wydostają się poza wąskie grono polskich wspinaczy to się grubo myli. Nie zdziwi mnie jeżeli w przyszłości Polacy będa witani mniej przyjaźnie na Alasce. Jeżeli ktoś już musi kraść i oszukiwać to niech, przynajmniej nie epatuje innych swoją bezmyślnością. Daleko mi do takich osiągnięć jak naszych mistrzów, ale jeżeli taka jest cena to ja dziękuję. Być może "mistrzowie" zmieszają mnie z błotem, być może zignorują moje zdanie, ale tak naprawdę to nie zależy mi na opini tego typu ludzi, tak jak nie interesuje mnie co o mnie myśli stojący w bramie dresiarz. Jeszcze nie tak dawno na ludziach gór można było polegać i ufać im bezgranicznie, w obecnych czasach normą się stają kłamstwa i porzucanie partnerów. Wydaje się, że niektórzy nie mają pojęcia o ideałach, które przyświecały taternikom jeszcze nie tak dawno. Byc może niektórzy, po prostu potrafią się wspinać, ale nie potrafią byc uczciwymi ludźmi.