LeszekJ Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> jak pamiętam, teren bardzo nieprzyjemny, bardzo
> strome trawy, i nie widziałem tam możliwości
> asekurowania się, tak że pod ścianę podeszliśmy
> z duszą na ramieniu i bez asekuracji. Haki i młotki
> oczywiście mieliśmy. Było to chyba najbardziej
> niebezpieczne podejście jakie mi się przytrafiło
> w Tatrach.
Może jest okazja do porozmawiania o taktyce pokonywania takich odcinków.
Jednym z rozwiązań jest wspinaczka bez liny, ale nie jest to rozwiązanie idealne
zwłaszcza dla słabszego w zespole. Jeśli udaje się gdzieś po drodze założyć
stanowisko, niechby nawet po kilkunastu metrach, to drugi na linie będzie miał
asekurację z góry. Czyli będzie bezpieczny. Skrajnym przypadkiem będzie
takie rozwiązanie w którym drugi na linie nie jest do niej dowiązany, a prowadzący
nie jest asekurowany. Jeśli prowadzący złoży stanowisko górne, to dopiero wówczas
drugi dopina się do liny. Może być i tak, że do końca zwisającej nad głową liny będzie
musiał dowspinać się kilka czy kilkanaście metrów, ale jest to i tak dużo bezpieczniejsze
niż łojenie całkiem na żywca. Jestem ciekaw innych rozwiązań i innych opinii...
W$