Racja. Z tym chyba nikt nie rozsądny nie będzie dyskutował. Czytałem to opracowanie Chwaścińskiego. Jak pamiętasz, English padł jednak ofiarą własnych manipulacji, bo coś tam dorysowywał za zdjęciach (jak to się ładnie mówi: "retuszował" fotografie, żeby teren wyglądał na bardziej "przepaścisty" i eksponowany). Nie wiem, czy dzisiaj też ktoś tak robi. Przypomina mi się jednak dość świeża sprawa z jednym z naszych czołowych himalaistów, gdzie dość podrzędny wariant w bloku szczytowym pewnego niskiego ośmiotysięcznika, "sprzedawano" jako nową drogę na jego zachodniej ścianie (która de facto w ogóle nie istnieje).