Kiedy dziewiętnastoletni Walter Bonatti ze swoim rówieśnikiem Andrea Oggionim próbowali swoich sił
na największych ścianach Alp też nie mieli ukończonych żadnych kursów wspinaczkowych. W góry gnał
ich młodzieńczy entuzjazm i umiłowanie przygody. Kiedy w późniejszych latach ginęli w górach partnerzy
i przyjaciele Bonattiego, to nie z tego powodu, że nie przeszli szkolenia podstawowego. Innymi słowy,
sprawa nie jest taka prosta jak by można było przypuszczać.
Kursy wspinaczkowe różnych szczebli mają budować fundamenty na których ma opierać się późniejsze
osobiste doświadczenie wspinaczkowe. Jest to szczególnie ważne we współczesnej dobie, kiedy istnieje
(w odróżnieniu od czasów pionierskich) rozległa wiedza na temat gór, techniki, taktyki, sprzętu, zagrożeń
ratownictwa itd.Trudno tę wiedzę pozyskać samodzielnie, bowiem niemal wszystko wymaga nie tylko
odpowiedniego komentarza i odpowiedniego pokazu, ale także specjalnie opracowanych ćwiczeń doskonalących.
Zabieram głos bowiem i mnie bardzo boleśnie dotknęła wiadomość o śmierci Dominika. Rozważam, czy
może trochę więcej ugruntowanej wiedzy, a może trochę mniej młodzieńczej brawury wystarczyło by do
uniknięcia tragicznego finału w którym straciło życie dwoje młodych ludzi. Nie wiem, ale tak przypuszczam....
Kiedy oglądałem filmy Dominika, a zwłaszcza ten o zimowym wejściu na Jaworowy, to nie mogłem oprzeć
się wrażeniu, że ma On niczym niezmącone zaufanie do sprzętu. Śnieg był miękki, warunki raczej marne,
trudno było ocenić jak trzymają dziaby, ani ile są warte chwyty wystające spod śniegu. Może właśnie
szkolenie pod okiem instruktora, czy też wcześniejsze wspinaczki z kimś bardziej obytym z górami,
czy może tylko trochę więcej doświadczenia osobistego (z osobna czy wszystkiego pospołu), może by
wystarczyło do bardziej bezpiecznego uprawiania wspinaczki? To jest całkiem prawdopodobne...
Łączę się w żalu z rodzinami i ich najbliższymi.
W$
Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2020-02-26 19:55 przez $więty.