Hej - może odpowiedź jest prosta - poszli się wspinać, zeszło im się dłużej (długa droga, kibel plus skomplikowane zejście cały następny dzień). To dość normalne. Jak tam garujesz tydzień to czujesz się raczej bezpiecznie i nie zabezpieczasz w szczególny sposób gratów. Ot proza życia.
Jak siedzieliśmy tam z kumplem sami i dopiero 4-go dnia pojawili się ludzie, to trollownię w postaci menażek, plecaków i szeroko pojętego dobytku musieliśmy zorganizować w taki sposób żeby zająć przestrzeń adekwatną do naszej liczebności - tak się "rozrośliśmy" pod wiatą.
Nie winiłbym tej ekipy o której piszesz, ale syfienie w górach trzeba piętnować.
Pozdrawiam
W.