Przeczytałem sprawozdanie Grzegorza. Robi wrażenie. Ponieważ życie sprawiło, że na GGT nigdy się nie wybiorę, mogę sobie pozwolić na pytania z kategorii advocatus diaboli.
Jedno już zadałem. Zanim zadam kolejne, mała uwaga - Adamie, nie ma potrzeby, w imię przyjaźni (i nieprzyjaźni do kogoś innego) "na wyrost" lansować historycznych określeń ("pierwsze klasyczne", "najlepsze", itp.), bo przejście Grzegorza broni się samo, a po co ktoś ma pytać tak jak ja.. Muszę też dodać, że mimo braku jakiegokolwiek komentarza z mojej strony, śledziłem wszystkie, nierzadko mało eleganckie, dyskusje "graniowe".
Teraz pytania (teoretycznie do Grzegorza, ale Ty, Adamie, "wywołałeś" wątek):
1. Jaka była wzajemna relacja (czy w ogóle była?) pomiędzy autorem przejścia a Dyrekcją Tatrzańskiego Parku Narodowego w kontekście braku udostępnienia do działalności wspinaczkowej niektórych fragmentów grani pokonanych podczas przejścia? [abstrahując od mojego zdania w temacie, graniowy "wysyp" narobił trochę szkody w relacjach TPN-taternicy]
2. Czy którykolwiek z fragmentów GGT NIE BYŁ Grzegorzowi znany wcześniej?
3. Czy popołudniowy start z Przełęczy Zdziarskiej to element taktyki, czy "samo życie"?
4. Czy, skoro założenia "założyły" brak wsparcia mentalnego w postaci posiadania sprzętu do asekuracj, takim wsparciem nie było zabranie telefonu komórkowego?
5. Czy ekwipunek (4,5 kg), a w zasadzie ubrania (0,7 kg) obejmował także to co na sobie? Przy okazji - z jakich butów korzystał Grzegorz?
To na razie, a może w ogóle, tyle..
Pozdrawiam serdecznie,
Włodek "Jacooś" Porębski