chyba powinnam sklecić parę słów jako "bohater" całego zdarzenia. na wstępie wielkie dzięki, że forum brytana powstrzymało się od komentowania wyssanych z palca bzdur publikowanych w internecie na temat wypadku. zastanawiam się teraz, ile prawdy mają w sobie te wszystkie newsy, które codziennie czytamy.. trochę to przykre.
ale do rzeczy - tak jak pisał Paweł, na szczęście nic poważnego się nie stało. lawina, albo raczej duży zsuw śniegu, zaskoczył nas na drodze podejściowej pod lodospad "Lodowa Alicja w Krainie Czarów", w miejscu, gdzie nikt by się tego nie spodziewał, sami ratownicy byli dość zdziwieni. porwało tylko mnie, chłopakom nic się nie stało. zatrzymałam się brzuchem na drzewie i przysypała mnie dość spora warstwa śniegu, tak, że nie mogłam się poruszać. chłopaki znaleźli mnie i odkopali po około 15 minutach, niestety niewiele z tego pamiętam, bo pod śniegiem w końcu straciłam przytomność i odzyskałam dopiero jak już mnie ściągnęli na drogę i otulili wszystkim, co mieli, żebym nie zamarzła. śmigło przyleciało, zabrało mnie do szpitala w Popradzie. badania nie wykazały żadnych poważnych obrażeń, cały czas odkąd mnie odkopali byłam przytomna i i w miarę świadoma, tylko bardzo wychłodzona. przeżyliśmy wszyscy chwile grozy, a chłopaki uratowali mi życie, za co mam u nich dług wdzięczności nie do spłacenia. na pewno tej lekcji nie zapomnimy. ot i cała historia.