Piszesz, Starosto: dość popularyzacji wspinaczki. Ale jak to zrobić? Przecież na uniwersytetach są kluby wspinaczkowe, to naturalne miejsce, w którym ludzie trafiają najpierw zwykle na panel, potem w skałki, potem w Tatry. I oczywiście nie tylko na uniwersytetach.
W różnych gablotach (w miejscach publicznych) są fotki z panelu, skał, gór. To jest popularyzacja. Kto trafi na panel - spotka prędzej czy później ludzi, którzy się wspinają też gdzie indziej. I co, mają mu nie mówić, że poza panelem jednak coś istnieje? Że jest też inne wspinanie?
Dla jasności: ja też bym wolał, żeby nie było tłumu w skałkach i Tatrach, a ci, co się wspinają, "czuli" wspinaczkę (nie chodzi tu wyłącznie o jej trudności).
Jaki masz pomysł?