Starosto pozwól, że dorzucę parę groszy od siebie. Mam 25 lat, taternika zrobiłem w wieku 17 lat i dla mnie wspinaczka jest czymś na prawdę wyjątkowym, może gadam jak stary cap, ale tak jest. Nigdy nie traktowałem tego jak przynętę na panienki albo zwykły sport, a bardziej jak sposów samorealizacji ;-) Pewno i zwinę tu opierdolkę, ale co mi tam.
Poglądy Nina są mi bliskie, a dlaczego...głównie dlatego, że trafiają w mój światopogląd, zgodnie z którym rozwijała się we mnie potrzeba wspinania.
Jeśli chodzi o obijanie Tatr to mówię NIE z czystej obawy, po prostu. Boję się takich konsekwencji których dziś nie mogę przewidzieć, a które w przyszłości mogą sprawić, że Tatry stracą swój charakter dla wspinacza.
Ekologia...argument ten traktował bym szerzej, w powiązaniu z w/w obawą, a nie stwierdzenie, że "spitowanie niszczy przyrodę". W dosłownym tłumaczeniu niszczy, bo narusza skałę czyli tą część przyrody nieożywioną.
Ale z drugiej strony te zniszczenia nie mają bezpośrednich konsekwencji jak np. zatrucie dużego zbiornika wodnego. Obawy o ekologię wspinania moim zdaniem są analogiczne do obaw przed budowaniem kolejnych kolejek/wyciągów...czyli najazdy narciarzy. Krótko: im więcej dróg będzie ospitowanych, tym więcej ludzi będzie chciało się wspinać w Tatrach.
Wiem, to czysty egoizm, ale inaczej się nie da. W sumie bardzo trafnie aktualny stan rzeczy ujął Kuba Rozbicki w swoim tekście
[
www.wspinanie.pl]
A w sumie chodzi o trzeci akapit "Z romantyzmem wspinaczki kiedyś wiązało się nieodłączne ryzyko..."
Jak dla mnie, to jest cała prawda o wspinaczce dzisiaj, o tym jakie zmiany nastąpiły w ciągu ostatnich lat i dokąd wspinaczka zmierza. Tak jak kiedyś na Mt. Everest wdrapywali się na prawdę nieliczni, tak dziś mając kilka tysięcy $$$ w kieszeni może tam być każdy. Myślę, że jakby ktoś Hillarem'u to opowiedział te 50 lat temu, to gość by się popukał w głowę i nie na pewno by uwierzył, że takie czasy nastaną.
Analigiczna sytuacja jest w Tatrach. Wspinaczka trafiła pod strzechy.
Takie jest moje rozumienie obaw wielu osób przeciwnych obijaniu, m.in. Nina.
Z jednej strony to świetnie, niech każdy się wspina, ale z drugiej jest obawa...tłumy w górach, śmietniska jak pod Mt. Everest, wysofanie się świstaka i niedźwiedzia z dolin tatrzańskich, itd. itd. Pewnie wielu ludziom, którzy koncentrują się na kolejnych VI.7-kach taki świstak wisi i powiewa, tylko czy tak ma być ?
To co napisałem to moje prywatne przemyślenia, a nie żaden wykład moralizatorski.
Pozdrawiam
mateusz at loskot dot net