Kolejny news w sprawie wypadku Sokoła

06 kwi 2004 - 21:00:44
Bez komentarza.... :-(

[info.onet.pl]

Kraj
PAP, jkl /2004-04-06 19:43:00

"Do wypadku śmigłowca TOPR mogło nie dojść"



Do wypadku śmigłowca TOPR prawdopodobnie by nie doszło, gdyby maszyna została wyposażona w narty do lądowania na śniegu - uważa przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL).

"Zdaniem PKBWL, wysłanie śmigłowca bez nart zimą do Zakopanego było niedopuszczalne" - powiedział przewodniczący komisji Stanisław Żurkowski w Zakopanem, zeznając w procesie pilota Henryka Serdy, oskarżonego przez prokuraturę "o nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym na skutek błędu w pilotażu".

Pilotowi grozi kara od 6 miesięcy do 3 lat więzienia. Oskarżony zezwolił dziennikarzom na publikację jego nazwiska. Kapitan Serda był zmuszony do awaryjnego lądowania na otoczonej lasem i domami polanie, bowiem w "Sokole" w odstępie 7 - 8 minut wyłączyły się obywa silniki.

Według oficjalnych ustaleń PKBWL, silniki zgasły najprawdopodobniej dlatego, że pilot nie włączył instalacji przeciwoblodzeniowej.

"Nawet wyłączenie się obydwu silników (...) wcale nie musi prowadzić do wypadku, bo wtedy pilot podejmuje takie kroki, które powinny doprowadzić go do uratowania siebie i maszyny. W tym wypadku zaważył brak nart na kołach. To co skazało pilota na konieczność kontynuowania lotu do bazy w Zakopanem to właśnie był brak nart. Gdyby te narty były, to prawdopodobnie pilot miałby do wyboru w okolicy dużo miejsc do bezpiecznego lądowania (...) i do wypadku prawdopodobnie by nie doszło" - argumentował Żurkowski przed sądem.

Podczas rozprawy nie dochodzono, w czyjej gestii leżało zaopatrzenie maszyny w płozy. Śmigłowiec "Sokół", należący do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, w czasie, gdy doszło do wypadku, był dzierżawiony przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe.

Przewodniczący PKBWL zwrócił ponadto uwagę na fakt sztucznego zaniżenia w dokumentacji tzw. masy startowej śmigłowca, aby zgodnie z przepisami mógł być pilotowany przez jedną, a nie dwie osoby i z mniej kosztownym oprzyrządowaniem. Dzięki temu obniżono koszty eksploatacji "Sokoła".

"Ten czysto administracyjny zabieg wcale nie zmniejszył pracochłonności obowiązków pilota w kabinie podczas lotu. Nie można się w tym doszukać żadnego uchybienia formalnego, bo wszystko zostało przeprowadzone w zgodzie z przepisami, ale w konsekwencji tego zabiegu obniżono bezpieczeństwo lotu" - przekonywał Żurkowski.

Dodał, że - według komisji - śmigłowce wylatujące do akcji ratunkowych w Tatrach ze względu na trudne warunki i pogodę powinny być pilotowane przez dwie osoby.

PKBWL uznała oficjalnie, że najprawdopodobniej przyczyną zatrzymania się obydwu silników "Sokoła" było oblodzenie wlotów powietrza, zassanie tam śniegu lub obydwa te zjawiska jednocześnie. Stanisław Żurkowski nie potrafił jednak wykluczyć przed sądem, że zgaśnięcie pierwszego silnika mogło nastąpić na skutek zjawiska tzw. pompażu, czyli chwilowego odwrócenia się kierunku przepływu powietrza w sprężarce. Na wystąpienie zjawiska "pompażu" pilot nie ma żadnego wpływu. Według tej hipotezy dopiero drugi silnik mógł wyłączyć się na skutek zalodzenia lub zaśnieżenia.

Przewodniczący PKBWL, odpowiadając na pytania sądu i obrony, powiedział, że efekty prac komisji są niepodważalne i mają charakter ostatecznego rozstrzygnięcia.

"Zdaję sobie sprawę, że uprawnienia komisji są oszałamiające (...) Przepisy zakładają, że my się nie mylimy, bez względu na to, jak to groźnie brzmi" - powiedział Żurkowski.

Obrona uznała, że taka opinia nie może być jedyną rozstrzygającą w procesie.

"Od uchwały komisji nie ma żadnej drogi odwoławczej, ta opinia jest wyrokiem, nie może jej zmienić nikt. Nie może być tak, że komisja jest nieomylna i nie można zakwestionować jej ustaleń, bo nie ma możliwości odwołania" - powiedział dziennikarzom mecenas Zbigniew Ćwiąkalski.

W związku z tym drugą opinię przygotuje powołany na wniosek obrony biegły sądowy w zakresie lotnictwa, ekspertyz i badania wypadków lotniczych, inż. Marian Sławiński ze Świdnika.

Do wypadku "Sokoła" w Murzasichlu doszło pod koniec stycznia 2003 r., podczas transportu ratowników na lawinisko pod Rysami, gdzie lawina porwała grupę licealistów z Tychów. Podczas awaryjnego lądowania maszyny nikt nie ucierpiał. Koszt naprawy rozbitego "Sokoła" wyniesie około 5 mln zł.



_______________________________________
Podziel się:
Temat Autor Wysłane

» Kolejny news w sprawie wypadku Sokoła

Icefall 06 kwi 2004 - 21:00:44

Re: Kolejny news w sprawie wypadku Sokoła

Dzik 06 kwi 2004 - 22:58:33

Re: Kolejny news w sprawie wypadku Sokoła

Jacek - org. 07 kwi 2004 - 06:36:33



Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty