jasne, że najważniejsze jest to co piszesz. Ale czy nie można połączyć pożytecznego z przyjemnym. Wspinam się parę ładnych lat, mam jakiś tam poziom (również operacji linowych bo byłem na taternickim jaskiniowym - letnim i zimowym) i chciałbym robić coś fajnego. Nie twierdzę, że 4 nie są fajne, ale wydaje mi się że 5 są jeszcze fajniejsze, a 6 jeszcze....(nie chcę też chojraczyć bo wiem że 6 w Tatrach to już poważna rzecz) Wiadomo, że na początku chodzi się po łatwych drogach, aby obyć się w sprzęcie, ekspozycji, operacjach. Ale potem można pójść na coś nieco trudniejszego (5-6) i tego wszystkiego też się tam uczyć.... Poza tym słyszałem z pewnych źródeł, że na kursach coraz częściej pojawiają się ludzie, którzy traktują to jak fitness - a wtedy może być problem na wybranie się na coś trudniejszego. Stąd pojawiło się moje pytanie. Chyba, że rzeczywiście źle to pojmuję - ale właśnie po to piszę, aby się poradzić.