Sprzęt zebraliśmy pod koniec października i moi kursanci i są już w kontakcie, sporo tego było. Ja mam pytanie jak zjeżdżaliście ze złamana noga po ukosie na lewo od dziobów a pod kominem Kiszkanta. To był chyba karkołomny zjazd? W czasie Waszego wypadku byłem na grani Mięguszy i ta akacja trwała bardzo długo bo dobre 30 minut nic nie mogłem dokrzyczeć do kursantów a byliśmy w okolicy Komina Martina. Ciekaw jestem jak sobie poradziliście bo złamana noga to nie przelewki i czy coć pamiętaliście z autoratownictwa na taternickim?
Piotr Sztaba
Instruktor Polskiego Związku Alpinizmu
Kw Kraków