Dzień dobry! Czy znajdą się jakieś dusze, które udzieliłyby mi porady...?
Przydarzyła mi się sytuacja wątpliwa (lub nie). Mój sprzęt wspinaczkowy - lina, ekspresy, grigri, reverso, karabinki, uprząż, dwie pary butów.... no wszystko! - leżał sobie ładnie posprzątany w torbach przez około 2 miesiące, podczas mojej rekonwalescencji po wypadku, a jakże, wspinaczkowym.
Właśnie otworzyłam tę wielką walizę, najpierw wyciągnełam z niej torbę ikeowską z liną i ją sobie z tęsknoty przewinęłam między palcami i ładnie zwinęłam. Potem worek z innym sprzętem - wyciągnęłam z niego buty, a z nich posypały się mysie odchody, które były również wszędzie indziej, tam gdzie ekspresy, grigri, reverso, karabinki, uprząż....... W torbie z liną nie było zasuszonego kału tych oprawców (co do uruny to już nie mam pewności) jednak leżała ona w tej wielkiej walizie, w której się rozpanoszyły gryzonie (nie wiem kiedy, na jak długo itp.).
Czy pozostaje mi się pożegnać ze wszystkim, gorzko rozpłakać i obsikanego sprzętu (używanego jedynie przez dwa bardzo krótkie sezony) użyć do dekoracji ogrodowych? Czy np. grigri (nieużywane ani razu jeszcze) lub reverso mogę zostawić? Czy osobno zapakowana lina też ma iść sobie już na przedwczesną emeryturę?
Czy może istnieją jakieś miejsca, gdzie świecą ultrafioletem i testami różnorakimi sprawdzają jakość sprzętu, widzą ubytki niewidoczne gołym okiem?
Pozdrawiam!