cobry to skarpety, a nie buty :P
Moja obecna milosc to testarossy, ale wspinajac sie w Jurze co najwyzej weekendowo, odczuwam przyzwyczajenie to ewidentnych panelowych stopni :-(
Co do trudnosci to mam zgola oddmienne zdanie. Nawet na VI.1, jesli jest to czyjs limes, jakis malutki stopien moze okazac sie kluczowy. Wspinajac sie na swoim maksie trzeba stac wszedzie pewnie i ufac butom. W slabych butach, ktorych nie czujesz, nie rozwiniesz sie na bardzo.
Np. VI.3 mozna zrobic w trampkach, ale nie jesli jest to zyciowka. Cyfra nie ma nic do rzeczy w doborze buta (no powiedzmy powyzej 6).
Ja sie wspinam wiecej niz pol zycia, prace stop oceniam za poprawna, doceniam dobry but. Cyfry nie robie, bo nigdy nie trenowalam pod wspinanie, mialam tez dlugie przerwy. Teraz, wybierajac sie w Tatry, chce, zeby na ostatnim wyciagu, kiedy padam z sil, nie ograniczaly mnie buty, zebym nie bala sie odwaznie przechwycic/wyjsc w obawie o zeslizgniecie stopy. Tym bardziej, ze wszystkie porzadne buty kosztuja podobne pieniadze (przepraszam fanow ocunow itp, mi te buty nie leza), wiec parametr jakosc/cena nam odpada.