Grunt to nie myśleć, gdzie można dolecieć, tylko co zrobić, żeby nie polecieć wcale.
Czyli generalnie skupiamy się na konkretnych sekwencjach, na pokonywaniu ciągu trudności od restu do restu, a wpinki robi się jakoby przy okazji.
Jak się w ten sposób do tego podchodzi, to:
-rzadziej się lata
-wpinki robi się zwykle w najbardziej ergonomicznych pozycjach, przez co lata się jeszcze rzadziej
-czasem można przecholować i polecieć "troszkę dalej"
Jak to mówią:
"Jest ryzyko, jest zabawa
Albo piargi, albo sława" :)
Tak a propos, co myślicie o względnie bezpiecznym opuszczaniu wpinek w trudnościach. Hańba to, czy spryt? Czy w ten sposób nie ułatwiamy sobie zbyt mocno?
Osobiście to czasem praktykuję, ale prawie zawsze mam taki dylemat...
Pozdro
Wiadomość zmieniona (27-01-05 15:28)
Pozdrawiam
Michał Kajca [
pza.org.pl]
Wesprzyj walkę o swobodny dostęp do skał!
naszeskaly.pl