Najgorsze to jest to że panienka cytowana przez Starostę mniema że 90% wspinania to Jura i to jest jej punkt siedzenia. Nie pomyśli wszak durna cipa, że przez Tatry przewija się ludzi naście razy więcej, niż przez Jurę - i to że w większości nie są łojantami to nie znaczy że nie mają prawa do dobrej służby ratowniczej. Nie pomyśli też o tym, że o ile na Jurze do samochodu człowieka z najpoważniejszym urazem znosi się na noszach 15-30 minut, to w Tatrach poważniejsze skręcenie nogi uniemożliwiające samodzielne zejście może być przyczyną śmierci z wychłodzenia, i tam śmigłowiec jest bezwzględnie potrzebny. Ot, świadomość budowana na mitach van der... i na przekonaniu o ekstremalności własnych dokonań w Jurze.