Otóz ktos komus kiedys powiedzial, ze jak sie wsadzi zarówke do buzi, to potem nie mozna jej wyjac. Oczywiscie znalazl sie niewierny Tomasz który w try mi ga odkrecil jedna i wsadzil do buzi. Nie wiem na czym to polega, ale wyjac nie mógl. Próbowali wszyscy - ni chu chu. No cóz , duma na bok, wsiedli do taksówki i kazali sie wiezc do szpitala. Taksówkarz co chwile zerkal w lusterko, w koncu nie wytrzymal i zapytal co sie stalo. Powiedzieli mu, to do konca wycieczki krztusil sie ze smiechu.
W szpitalu ze stoickim spokojem pan doktor wyciagnal zarówke i koledzy wrócili do domu.
Siedza dalej, ( a w zasadzie pija dalej ) i nagle:
- Nie! To niemozliwe! To musi sie dac wyjac!
I chaps, drugi zarówke do geby. No i niestety - ta sama sytuacja. Taksówka, szpital, izba przyjec, wchodza i co widza?
Taksówkarz pierwszego kursu z zarówka w gebie...