burlan Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> [
wiktorowki.dominikanie.pl]
> -poczytaj jak naprawdę wyglądał wypadek.
> Pomimo ręki nad lawiniskiem pies cztery razy
> przekicał nad swoim przewodnikiem.
> Myślałem, że pies lawinowy ma szukać ofiar a nie
> swoich przewodników?
Brawa Burlanie
ale tylko za znalezienie ciekawego wspomnienia. Z czytania ze zrozumieniem -- slabiutko z dwoma minusami.
"Jedną rękę miałem zablokowaną a drugą mogłem poruszać. Miałem też niewielka przestrzeń wokół twarzy. Widziałem, że nade mną jest jaśniej, dlatego próbowałem tą jedną ręką dłubać w śniegu ale z niewielkim skutkiem. Na szczęście mogłem oddychać ale masy śniegu coraz bardziej mnie ściskały. Słyszałem kolegów na lawinisku. Kazek Byrcyn mówił: Pies jest ale „Ujka” nie ma, trzeba go szukać. Cygana też porwało ale wydostał się i zaraz zaczął szukać. Jak mi potem koledzy powiedzieli podchodził do każdego, obwąchał, stwierdził, że wszyscy są, tylko mnie nie ma więc poszedł w górę lawiniska. Po chwili znowu słyszałem Kazka Byrcyna, który mówił: Jak „Ujek” nie wyjdzie sam, to go przecież Cygan znajdzie. Cygan rzeczywiście przeszedł ze trzy razy nade mną. Dopiero za czwartym razem jak skoczył w to miejsce skąd dochodziła jasność, to śnieg się załamał i wtedy dopiero zacząłem się dusić. Cygan ściągnął mi z głowy kominiarkę, ale nie mógł się wycofać. Po chwili doszli koledzy wyciągnęli psa a potem zaczęli mnie odkopywać. Była to chyba ostatnia chwila, bo lawinisko dalej pracowało a mnie śnieg ściskał coraz bardziej."
Nigdzie nic nie napisano o rece wystajacej nad lawiniskiem. Jedynie o rece mogacej sie poruszac (pewnie chodzi o sama dlon). Bywalem w zblizonych sytuacjach. A pies?
A pies wspanialy. Mimo ciezkiego oszolomienia lawina, w koncu odszukal i uratowal.