Hm, jest jeszce jedno rozwiązanie stosowane coraz częściej przez wspinaczy wielkościanowych (też próbowałem ale co z tego skoro bez lotów;-)) : JEDNA ZYŁA POŁÓWKOWEJ i JEDNA ZYŁA BLIŻNIACZEJ... To najlzejszy a mimo to bezpieczny zestaw (parametry pojedynczej żyły "bliźniaka" coraz bardziej zbliżają sie do połówek, a masa 10-15% niższa). Oczywiście w pierwszą wpinkę zawsze obie żyły..
Nie został poruszony ogromny problem (w podręcznikach też jakby pomijany): otóż, jeśli choć raz rozdzielimy żyły przy wspinaniu z dwiema linami, potem nie możemy ich wpiąć razem w TEN SAM karabinek (czyli jakby znów złączyć); musimy zawsze,w przelot, ekspres, tasmę itp wpiąć dodatkowy karabinek dla drugiej żyły. Jest to spowodowane rózną prędkością przesuwu żył w karabinku przy wyhamowywaniu lotu i tarciem jedna o drugą (tworzywo lin zgodnie z normą EN 892 jest testowane do wytrzymania temperatury 200 stopni Celsjusza, a może wytworzyc się więcej i..kaplica).
Zysk na masie liny niweczymy więc masą dodatkowych karabinków. No, ale wszak wspinanie na dwóch żyłach nie zostało wymyslone aby się "odciążyć". Pozdrawiam - Jacooś.