Kwestia bezpieczeństwa w aspekcie wypięcia lub niewypięcia się wiązan nie jest tak istotna jak problem wytrzymałości sprzętu w trudnych warunkach: Podam dwa przypadki "z mojego podwórka" sprzed kilku lat: 1.Biwak na grani Tatr Zachodnich, w nocy totalne opady sniegu, rano cholernie lawiniasto i jedyna droga aby uratować tyłek to dalej granią - poruszanie, i to z trudem możliwe tylko na nartach lub rakietach, a tu.. pęka sobie wiązanie Diamir Fritshi... Musielismy "zbudowac" wiązanie z taśm, pętli itp, na nogach nie dało się zrobic nawet dwóch kroków..
2. Spisbergen, "do ludzi" kilka dni marszu, a tu.. pęka sobie wiązanie Diamir Fritshi. Na dodatek trzeba ciągnąć pulki. J.w.
Nie słyszałem nigdy o poważnej awarii silvrett seri 300 lub 400 - ja uzywam od siedmiu lat 404 i wiem że mimo iz nie widze ich prawie w ogóle w czasie wycieczki w głebokim sniegu, wszystko tam działa jak nalezy i doniesie mnie na miejsce. Pozdro. Jacooś.