Tak naprawdę, to w komunikacie J.O. nie napisał, że mają pozwolenie na stawianie tych tablic. Może lepiej zaangażować siły porządkowe, które usuną syf z krajobrazu. Proponuję zebrać się i uporządkować sektory, jak za dawnych dobrych czasów w szkole podstawowej. W tym celu potrzeba ok. 20 osób, 6 taczek (jedna zarezerwowana wiadomo dla kogo...), 10 łopat i jakieś grabki. Nie będziemy wycinać, po prostu nie zostawimy śladu po tym gównie (które sprzedamy na złom, a pieniądze za żelastwo wpłacimy na dom dziecka). Czy byłby to wandalizm? Nazwałbym to raczej recyklingiem...
Jakże się cieszę, że Sokoły są tak daleko od oszołomstwa! Jeśli ktoś zginie w Sokolikach, to nie jebie się żółtego gówna pod skałą, lecz najbliżsi zapalają znicz.
Strasznie się J.O. przejmuje tym, abyśmy żyli w zdrowiu i szczęściu... Jest jak mesjasz, który pokaże nam dobrą drogę, nawet wbrew naszej woli. Tylko dlaczego czytając jego manifest odnoszę wrażenie, że jakby tylko mógł, to połowę niezadowolonych z tabliczek wspinaczy, zajebałby przy pomocy swoich, gotowych na wszystko, bojówkarzy. Nie wierzę w takie niesienie pokoju i miłości.
Niestety jestem kolejną osobą, która w przyszłym roku nie wrzuci pieniążka do puszki WOŚP.
A tablicę, jeśli nie zniszczę, to chociaż opluję;-))
Nara.
VoY