niedawno w climbingu (bodajże) wyczytałem dobrą teorię.
Otóż solo to takie przejście w którym odpadnięcie nie może mieć miejsca(najczęściej ze względu na konsekwencje), natomiast robiąc boulder – nawet jakiegoś 12 m. psychokillera- dopuszczamy możliwość upadku i przed nim się zabiezpieczamy – spotersi, crashpady.
Wracając do najtrudniejszego solo – Andrada nie uważa, z tego co pamiętam , swojego przejścia za solo.
Praktykę wpinania liny z ziemi (np. za pomocą 10!!! Metrowego kija) do przelotów i prowadzenia super trudnych (8b-8c) dróg z 3-4 wpinkami wpiętymi przyuważyłem nie raz.Oczywiście takie zepsucie możliwe jest tylko na zgniłym zachodzie, trzęsło mnie na takie praktyki ze zgrozy i obrzydzenia :D