Najciekawsze jest to, że podczas programu TV, którego wyjątki tu załączono, byłem atakowany bezrozumnie i zaciekle w sprawie projektu ustawy, z którym nie miałem nic wspólnego.
Ciekawe jest też, że do tego ataku dali się przez kogoś(?) sprowokować, z pozoru inteligentni ludzie, którym jednak zabrakło pracowitości aby zwyczajnie sprawdzić tezy i zarzuty, które powtarzali z uporem jak mantrę.
Mój młody adwersarz wpadł wtedy w zwykłą, dyskusyjną "pułapkę ofsajdową",
gdyż określenie: "może ludzie, którzy takie rzeczy opowiadają powinni mniej pić, albo inne płyny" - wcale nie musi odnosić się z aksjomatu do alkoholu...
Komuś może zaszkodzić np. kwaśne mleko, po którym gada od rzeczy...
Mój rozmówca wówczas uznał, że tzw "głodne kawałki" można opowiadać tylko po kielichu i miał żal, że robię z nich pijaków - a tak przecież nic takiego nie zostało powiedziane.
Mógłbym powiedzieć: cóż, każdy sądzi według siebie.
Użytej w dyskusji maksymy, cyt. "wszak nie bijemy się z gnojówką, która nas opryskuje" użył już w XIX wieku francuski pisarz i poeta romantyczny Theophile Gautier w swej popularnej na całym świecie powieści dla młodzieży "Kapitan Fracasse" (tytuł orginału: "Le Capitaine Fracasse").
Osobom mniej zorientowanym wyjaśniam: jest to przenośnia, której zasada została zawarta w tzw. Polskim Kodeksie Honorowym (zw. Kodeksem Boziewicza), stanowiącym, że nie każdy posiada zdolności honorowe, a mówiąc inaczej, że są osoby, które nie mogą mnie obrazić, czegokolwiek by nie powiedziały.
Tak na marginesie, wczytując się w brzmienie niektórych wyszukanych wyzwisk stosowanych ze smakiem podczas dyskusji na tym Forum, zastanawiam się, czemu niektórzy z Was tak bardzo epatują się moimi wypowiedziami?
Czyżby ironia była aż tak bolesna?
Pozdrawiam.