hm..ale mężczyźni lubią się na sobą użalać (na szczęście tylko niektórzy). Widziały gały co brały, że tak to ujmę. Trzeba było się zawczasu zastanowić, czy się dogadacie. Problem być może wcale nie jest tak powszechny jak się Wam wydaje - z reguły w tym temacie wypowiadają się Ci, którym się nie powodzi.
Poza tym - ciekawe, ale raczej statystycznie bez różnic: udane małżeństwa globalnie a udane wśród wspinaczy. To nie kwestia wspinania i tego jacy to jesteście odmienni i niedopasowani i nie zrozumiani przez kobiety, tę głupszą i gorszą płeć. Tak samo dobrze jest ze wszystkim - w żeglarstwie, jeździe konnej, każdej poważnie traktowanej pasji, która zamiast łaćzyć, dzieli ludzi. Ona z zacięciem żegluje, a on woli grilla z kumplami, ona jeździ konno, on siedzi przed telewizorem. Lub na odwrót. Wspinanie nie powoduje, że zaliczacie się do grona wyjątkowych.
Poza tym, rzadko kogo ktoś zmusza do małżeństwa. Więc po co tak skomleć?