>>Bo mi się zdaje, że im ta moda zwyczajnie
przechodzi. Za każdym razem jak u nich jestem to widzę,
że jakby coraz mniej jest cofee-shopów i smart-shopów
po latach eksperymentu na zywym organizmie nadszedł czas rewizji - i tyle;
tu i ówdzie władze dochodza do wnioków że jest sporo minusów i przeciwdziałają;
dotyczy to równiez burdeli;
>>No i ten skład osobowy ferajny jarającej -
kiedyś głównie Holendrzy, teraz już większość Niemców.
Niemców, Belgów, Angoli - zalezy od miejsca;
ot zjezdżaja sie narkomani z całej Europy na narkołikendy, to i wypieraja rdzennych - jako ze wpadaja detązątą to i moga przepłacać...
rdzenni mając większe mozliwości, nie musza jarać w tych wydzielonych miejscach;
moi koledzy z Polski, z którymi mieszkałem tez odwiedzali kofiszopy - ale tylko na początku pierwszego sezonu - później nie - co absolutnie nie znaczy że przestali jarac cheche...
>>Może to zależy od miasta - na ten przykład,
nigdy nie byłem w Amsterdamie, a wyobrażam sobie,
że stolica może rządzić się swoimi prawami...
oczywiście że zalezy od miasta/rejonu;
oczywiście że Amsterdam to jeszcze inna liga;
tyle że ja z Amsterdamem za wiele wspólnego nie mam/nie miałem - ja rezydowałem w bardzo szacownym mieście...
pozdr
dr know