Dopiero teraz przeczytałem artykuły Bodzia i Artura.
Dla mnie prawda jak zwykle leży po środku. Artur chce coś zmienić, lecz są to prawdziwe rewolucje niż realny sposób załatwienia sprawy. Sadzę iż Artur w 1917 mógłby się nieźle wykazać. Nie są to pomysły złe. Komunizm też nie jest złym pomysłem. Jest on niestety utopijny. Realny jest natomiast system mocno socjalny - wymaga jednak bardzo rozwiniętej i bogatej gospodarki.
Wróćmy jednak do tematu- w skrócie Artur chciałby aby instruktorzy byli super, PZA miało nad tym kontrolę, czerpało by zyski razem z klubami.
Bodziu raczej odpiera zarzuty nie podając rozwiązania. Po prostu opozycja. Wg. mnie trzeba by to po prostu trochę wypośrodkowąć w spornych punktach.
Po pierwsze Unifikacja i weryfikacja - to można przeprowadzić bez problemu. Nie mogą to być jednak koledzy (jako komisja). Albo przydałby się nam taki Piłsudski (tylko nie taki z Berezą) Po prostu mocna władza bez faszystowskich zapędów. Niestety jesteśmy w większości kolegami i trudno to będzie zrobić. Przy weryfikacj skupiłbym się jednak na poziomie przekazywania wiedzy i umiejętnościach rozwiązywania trudnych sytuacji, niż formie sportowej. Minimum musi jednak być zachowane. (Uczestnicząc w kursie instruktorskim jako kursant, i obserwator zarazem, nie zunifikowałbym połowy wykładowców opierając się na tych założeniach).
Co do kasy – to jest problem. Wiadomo najważniejszy jest wynik sportowy z punktu widzenia związku. Trzeba mieć pieniądze na dotację tych wyników. Ale czy brać je od instruktorów? Czy ktoś szkolący 4 turnusy rocznie - zapłaci 1000 PLN? Na pewno jeśli zrobi to na lewo – może zobligować instruktorów do prowadzenia kas fiskalnych? (to był żart). Może sama masa kursantów wpłynie na wynik sportowy? Może przeciwnie – dotować instruktorów, którzy dodatkowo uzyskują wysokie wyniki sportowe? Dlaczego nie? Może zbierać kaskę od każdego kursanta? Ciągle możliwości. Artur chciałby zgarnąć kasę od klubów (poprzednia propozycja), instruktorów i pośrednio biednych kursantów. Zauważmy iż we wszystkich sportach masa najbardziej napędza koniunkturę.
Podoba mi się natomiast obowiązek unifikacji instruktorskiej i opłacania jej ze środków własnych. Może odbywałaby się ona bez komisji? Sami koledzy podczas tajnego głosowania udzielali by licencji pozostałym. Niech sami decydują czy chcą jakość i renomę, czy nie odmówią koledze, który walczy z gri-gri lub nadaje się do psychiatryka.
Wstąpić do klubu PZA – to nie jest sposób aby zebrać kasę od członków i zapewnić dobrobyt. Artur ma u Siebie fajną sytuację. 400 składek!! Gdzie tam się wspina tyle osób?!. Po prostu takie martwe dusze. Ludzie którzy płacą i mało wymagają. Fajnie. Koledzy czują więź z klubem i stać ich na to. Dlaczego jednak zmuszać tego biednego kursanta aby się zrzeszył w PZA. Niech tylko zapłaci za egzamin, a my też mu nic nie dajemy. Np. Chce mieć możliwość wspinania się w tatrach poza szlakami to powinien zapisać się do PZA (bo niby dlaczego związek ma się starać o prawa dla nie członków). Ja już jednak zmieniłem mój sposób myślenia o klubie. PZA jest dla jego członków, a nie dla wszystkich wspinaczy. Nie potrzebujesz związku – nie zapisuj się do niego.
A pro pos AWF. Siwy oburzył się jak potraktowano instruktorów AWF-u. Nic dziwnego. Nie zapanowano nad wymaganiami dla instruktorów sportu, więc stopień też nie jest postrzegany poważnie. Artur przedstawił cały system rozwoju instruktora do przewodnika, a nie kogoś kto chce tylko siedzieć na ścianie lub nauczać wspinania po drogach obitych. Przedstawiona przez Siego lista ta jest bardzo selektywna -Część z nich jest też instruktorami PZA i dlatego skończyli te dodatkowe kursy aby móc nauczyć się czegoś innego. Druga połowa chciałaby pewnie mieć również możliwość ukończenia kursu na instruktora PZA. Teraz (chyba) trzeba nabyć wcześniej instruktora Sportu. Tak jakby stopień poniżej. I dobrze! Im więcej stopni, tym lepsza selekcja materiału na BLACHĘ.
To na tyle bo trochę się rozpisałem.
Pozdro