Papierkiem lakmusowym w tej sprawie jest forum PZA. Już się domyślam, że wielu zapyta się: jakie forum? Forum PZA. Forum instruktorów PeZeTy. Nie widzieliście go nigdy? Ja też nie. Ale ono istnieje, zaręczam. Słyszałem o nim to i owo. Np. to, że gdy jeden z dyskutantów, zabierających głos w jakiejś sprawie, zażyczył sobie, by każdy mógł przeczytać jego wypowiedź, usłyszał, że jak chce, to niech założy własne forum albo niech idzie na Brytana. Rzeczywiście, znajdzie tu moje towarzystwo i Kopysia. A co najważniejsze, będzie mógł liczyć na otwartość.
Przed forum PZA stoi Cerber i byle kto na niego nie wejdzie.
Panowie instruktorzy albo są średnio rozgarnięci, albo mają złe intencje. Na sugestię wspomnianego użytkownika forum odpowiedzieli ponoć coś w tym stylu, że nie chcą tu brytanowego szamba. To pokazuje, na jaki poziom racjonalności można liczyć w dyskusji.
Nikt rozsądny nie postuluje, by na instruktorskim forum każdy mógł się wypowiadać. Ale żeby każdy mógł je czytać... W CZYM PROBLEM?
Wspominam o tej kwestii w pewnym celu - aby pokazać, jakie podejście można zaobserwować w instruktorskim środowisku. I forum PZA nie jest w gruncie rzeczy ani super poważnym problemem, ani kością niezgody. Dla mnie jest jednak pewnym znakiem, że działający za państwowe pieniądze działacze nie mają ochoty dzielić się informacjami z podatnikami-wspinaczami. To dokładnie tak, jakby Sejm był zamknięty. A Sejm jest przecież otwarty; nie każdy może oczywiście się w nim wypowiadać, ale każdy może się zapoznać z dokładnym przebiegiem pracy Sejmu.
Wróćmy jednak do repliki Bodzia Kowalskiego. Autor zdaje się żartować, pisząc, że praca instruktora ma wymierną wartość dla PZA, bo żeby dostać KT, kursant musi zapisać się do klubu.
Po pierwsze, najwięcej zarabia się na kursach skałkowych. Tutaj kwestia zapisu do klubu nie jest żadnym obligiem. Również kursant tatrzański nie musi wcale być zainteresowany otrzymaniem KT.
Poza tym nawet, kiedy kursant istotnie zapisuje się do klubu, płaci klubową składkę, z której nieznaczna część idzie do PZA. A co daje instruktor??? NIC. O tym właśnie pisze Paszczak - o dziwnej sytuacji, w której instruktor ma profity zupełnie za friko. Dlatego właśnie argument Kowalskiego jest wyjątkowo słaby; dotyczy tylko niektórych sytuacji, w których i tak instruktor sam z siebie nie daje zupełnie nic. Działa korzystając z PZA, sam nic w zamian nie dając. A PZA dostaje z tego i tak śmiesznie mało.
Również wygibasy broniące status quo jeśli idzie o poziom wspinaczkowy są śmieszne. Przecież pisząc o poziomie Paszczak nie ma na myśli VI.5. Zgoda, że szkoląc tak, by z tego żyć, nie daje się utrzymać formy. Ale jakiej formy??? Sportowej. A Paszczak ma na myśli (pisze o tym wprost) zwykłą, katolicką formę na poziomie skałkowego VI.3. I jest to tylko propozycja. Niech będzie to nawet VI.2. Czy takie trudności są nieosiągalne dla intensywnie szkolącego instruktora? O czym tutaj się deliberuje?
Proszę zauważyć, że natura argumentacji Kowalskiego jest taka: Paszczak pisze, że są dziady, które się ledwo ruszają, a ja widziałem, że łoją jak dzicy w gumiakach. Tyle tylko, że Paszczak pisze nie tylko o tym, co widział czy co słyszał, ale przede wszystkim o realiach formalnych. Cóż stąd, że Bodzio widział dziarko łojących starszych panów?? Czy w jakikolwiek sposób czyni to niezasadnym apel o uczynienie zmian w samych zasadach? A swoją drogą, niech się pochwali pewien starszy instruktor z Kalymnos, ile dygnął w ojczyźnie Wielkiego Pedała? Może rzeczywiście niech PZA zrobi tabelkę z nazwiskami i wykazem dróg?
Takie gadanie, jak Bodzia, jest zupełnie niepoważne. Bodzio widział, jak łoją- no i dobrze. A ci goście jaki % instruktorów alpinizmu stanowią? No i czy to, że łoją po tych piątkach na żywca, wskazuje na to, że jeśli by nie łoili, to by instruktorami być przestali?
NA CZYM TAK NAPRAWDĘ POLEGA PROBLEM Z TYM, ŻEBY INSTRUKTOR PZA BYŁ ZARÓWNO DOBRYM WSPINACZEM I DYDAKTYKIEM???
Nikt nie mówi, żeby starszych instruktorów kopnąć ad hoc w dupę!!! Potrzeba kilkuletniego okresu przejściowego jest podkreślona wyraźnie.
-----------------------
W sumie streściłbym to tak: Paszczu pisze, że instruktor musi dobrze łoić. Bodzio odpisuje, że niby musi, ale tak naprawdę nie może, jak szkoli, by wyżyć.
Jest to nieprawda, ponieważ mówimy tutaj o ledwo katolickim poziomie, a nie zawodniczym. Spokojnie daje się tak łoić i szkolić. Sprawa druga: Paszczu pisze, że instruktor czerpie korzyści, a nic nie daje. Bodzio czyni swą replikę z obligiem zapisu do klubu, jeśli chce się mieć kartę.
I znów pudło - tak naprawdę więcej kasy się trzepie na skałkowych - tu kwestia karty w ogóle jest nieobecna. Poza tym zainkasowanie kasy z tatrzańskiego nie jest limitowane zapisaem do klubu. A nawet jeśli ktoś się zapisze, to płaci pezecie z własnej kieszeni. Intruktor nadal ma taki status, że może czerpać korzyści, nic nie dając.
Gdy się więc zastanowić, to w sumie żaden z postulatów Paszcza nie został w porządny sposób poddany krytyce.
Zmieniany 3 raz(y). Ostatnia zmiana 2005-11-27 18:30 przez Starosta.