mam chwilkę, więc uwiecznię taką oto refleksję:
Stawka za miesięczne ubezpieczenie obowiązkowe w 2012 roku przebije u mnie 200 euro, na samą mnie. Ważną informacją jest, że np. w 2011 roku z pomocy medycznej nie korzystałam ani razu. A znam takich, co za tę samą kwotę latają z byle gównem. Dla przykładu: 13latek, co chodzi o kulach, bo "rośnie", chodzi o kulach, choć "lekarze nic nie znaleźli, ale jeszcze poprosimy, żeby poszukali", oraz taki, co nie chodzi do szkoły, bo "on ma dziś takie niskie ciśnienie" oraz jego matka, która o niczym innym nie napierdala, jak tylko o tym co ją boli. Jest to u nich w domu ulubiony temat. Wyglądają kwitnąco.
Nie śmiejcie się ze mnie. Posty nie zawsze muszą być mądre, sensowne, wkurwiać czy rozśmieszać. Czasem po prostu trzeba. Zakład, że w tym roku znowu nie uda mi się zachorować?
A myślą przewodnią tego posta jest, że w Polsce jest jednak dobrze. Ubezpieczenie nie jest obowiązkowe...