Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

06 wrz 2007 - 15:53:45
[www.rzeczpospolita.pl]

Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów


Postępowi edukatorzy na ogół dużo mówią o równości szans - i posyłają swoje dzieci do elitarnych szkół. W placówkach publicznych natomiast prowadzą swoje ideologiczne eksperymenty. Światły młody człowiek powinien poddać radykalnej krytyce wartości przejęte z domu, Kościoła czy zbiorowej tradycji świeckiej - pisze publicysta Paweł Paliwoda


Szkoła powinna uczyć dzieci również kindersztuby
MACIEJ KOSYCARZ/KFP

Paweł Paliwoda
Od niedawna Ministerstwem Edukacji Narodowej kieruje filozof i doświadczony pedagog, profesor Ryszard Legutko. Obejmując tekę ministra, natrafia na sytuację, którą charakteryzuje rozwój wśród uczniów postaw agresywnych skorelowanych z modą na bezstresowe wychowanie. Ten stan rzeczy jest w znacznej mierze skutkiem ideologicznych eksperymentów importowanych na polski grunt z Zachodu.


Między nami, dekołtunizatorami

W latach 90. byłem sekretarzem szkolnej Olimpiady Filozoficznej. Miałem okazję dokładnie się przyjrzeć, czego na fakultatywnych zajęciach z filozofii i etyki uczona jest młodzież licealna oraz jak edukację filozoficzną pojmuje grono profesorów współpracujących z olimpiadą. Miało to być uczenie młodych ludzi "myślenia" polegające na eliminacji zeń pierwiastków "irracjonalnych" oraz przygotowanie ich do tworzenia własnej wizji świata opartej na "racjonalnej" jego analizie. Są to wyrażone w bardziej elegancki sposób popularne wśród liberalnych dydaktyków postulaty tworzenia własnych wartości oraz samorealizacji niewrażliwej na zjawiska autorytetu i kulturowej tradycji.

Zaobserwowałem też wiele faktów świadczących o "laickiej" orientacji większości pedagogów, z którymi współpracowałem. Nie zapomnę oburzenia ówczesnego dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, gdy przyszedł sprawdzić, jak przebiegają egzaminy centralnego etapu olimpiady, i zobaczył jedną z dziewcząt w tradycyjnym muzułmańskim stroju. Jakiekolwiek przejawy religijności wyprowadzały go z równowagi. To samo da się powiedzieć o wielu profesorach współpracujących z olimpiadą.

Nie inaczej było z jej pracownikami. Na przykład jej kierownik ukradkiem - tuż przed wysłaniem do drukarni - zamieniał w redagowanym przeze mnie biuletynie oznaczenia "p. Chr." na "p.n.e.". Był to działacz dawnego Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej, notabene były pułkownik MSW. Honorowym przewodniczącym Komitetu Głównego OF był wówczas i jest - o ile mi wiadomo - do dzisiaj wnuk, także ideowy, Adolfa Jerzego Warszawskiego (znanego jako Adolf "Warski"). Niestety, w III RP często bywa, że takie osoby są luminarzami edukacji. Dzisiaj dawny kierownik Olimpiady Filozoficznej jest prezesem Towarzystwa Naukowego Prakseologii.

Krzewienie "neutralności światopoglądowej" jest wszechobecne także na szczeblu publicznej edukacji akademickiej. Podczas studiów magisterskich i doktoranckich wiele razy spotykałem się z pogardą, z jaką środowisko eksmarksistowsko-liberalne traktuje religię. Kiedyś podczas seminarium pewna pani doktor - osoba uważająca się za światłą i tolerancyjną - zapytała mnie ironicznie: "To pan wierzy w pana Bozię?". Była to uczennica profesora Henryka Jankowskiego, marksistowskiego etyka, który ukształtował całe pokolenie polskich etyków (jego uczennicą jest m.in. Magdalena Środa). Jednak większość wpływowych filozofów w powojennej Polsce było uczniami Tadeusza Krońskiego, który mawiał: "My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie, bez alienacji".

Nic dziwnego, że postawy religijne budzą agresję wielu akademickich humanistów. Są to środowiska nietknięte dekomunizacją i demarksizacją (jaskrawym tego przykładem jest Polska Akademia Nauk). To ci ludzie kształcą kolejne pokolenia dekołtunizatorów. Aż strach pomyśleć, kto będzie uczył filozofii w liceach (w nieodległej przyszłości ma się ona stać przedmiotem maturalnym).


Utopia Kaspara Hausera

Bohater powieści Jakoba Wassermanna to człowiek, który został wychowany przez leśne zwierzęta. Nigdy nie miał kontaktu z cywilizacją - z jej normami, obyczajami, językiem. Był niezapisaną tablicą, bytem przedkulturowym. Dosłownie traktowane postulaty głoszone przez postępowych pedagogów są wewnętrznie sprzeczne i nierealizowalne, zakładają bowiem - w sposób niejawny - iż ludzie są takimi właśnie Kasparami Hauserami. Tylko pod tym warunkiem człowiek mógłby w sposób całkowicie "niezapośredniczony" - tj. niezdeterminowany przez wychowanie i kulturowe środowisko, w którym wzrastał - wytworzyć własne wartości, samorealizować się moralnie, intelektualnie i obyczajowo.

Problem w tym, że powieściowy Kaspar nie jest zdolny do działań autokreacyjnych, nie ma bowiem żadnych niezbędnych do tego kulturowych instrumentów. Aby wytworzyć własne wartości czy dokonać aksjologicznych wyborów, trzeba dysponować zespołem kryteriów wyboru - poznawczych, etycznych i estetycznych. Bo jak inaczej wybrać między Sontag a Chestertonem, Bakułą a Dostojewskim? Jak rozpoznać, który film lepiej zdaje sprawę z ludzkiej natury - "Urodzeni mordercy" czy "Niebo nad Berlinem"?


Pralnie umysłów

Każdy, kto - w przeciwieństwie do Kaspara Hausera - potrafi mówić, został mówienia nauczony. Forma bierna ostatniego imiesłowu wyraża tu socjologiczną prawdę. Nie można dobrze "nauczyć się" mówić. Dzieci, z którymi rodzice nie rozmawiają, posługują się monosylabami.

Te rozwinięte prawidłowo zawdzięczają swoje werbalne umiejętności rodzicielskiej trosce. Jeżeli rodzice chcą rozmawiać z dzieckiem i mówią mu: "przynieś tacie kapcie", "pocałuj mamę", "nie szczyp siostry" czy "to jest miły kotek", to wraz ze znaczeniami poszczególnych słów przekazują dziecku pewien obraz świata i zespół wartości. Czy nowocześni edukatorzy tego nie pojmują?

A może pojmują i dlatego ich zapędy sięgają do coraz młodszych roczników. Im wcześniej rozpocznie się "liberalną" indoktrynację, tym stopień ukształtowania człowieka jest słabszy. A to znaczy, że nie tyle daje się dzieciom i młodzieży szansę wyboru własnych wartości, ile wartości ich rodziców zastępuje się aksjologią "liberalną". W rekordowym pod tym względem 1998 roku amerykańskie sądy rodzinne - całkowicie opanowane przez feministki i postępowe sędzie - pozbawiły praw rodzicielskich rodziców 238 tys. dzieci. W USA rośnie armia bezprizorników, których edukację kontynuuje się w tamtejszych domach dziecka - nowoczesnych pralniach umysłów.

Gdyby nawet młodym ludziom, skutecznie zniechęconym do rodziny i rodziców, nie kładziono do głów propagandy relatywistycznej i prohomoseksualnej, to dokonywane przez nich wybory miałyby i tak najwyżej charakter gry w rosyjską ruletkę. Pozbawieni zaawansowanych kryteriów wyboru byliby skazani na przypadek. Jedni zainteresowaliby się jogatantrą, inni - sportem, jednych wciągnie sekta Moona, innych - taniec towarzyski. W ten sposób wytwarza się demokratyczny koloryt, który Platon w "Państwie" nazwał pstrokacizną. Dla niektórych - dodajmy - zabawną, dla wielu śmiertelnie niebezpieczną.


Edukacja represyjna?

Przeglądałem ostatnio polskie podręczniki do nauki religii dla klas 1 - 4. Ich autorzy tłumaczą dzieciom, że należy rodziców kochać i słuchać się ich, że zmęczonej mamie stojącej przy zlewozmywaku należy przynieść krzesło, że lekcje trzeba starannie odrabiać, a z głodnym kolegą wypada podzielić się kanapką. Gdybym tę lekturę miał określić jednym słowem, powiedziałbym: wzruszająca. Co w tych treściach miałoby być złego? Co złego jest w mówieniu, że istnieje ponadludzka istota, która jest dobrem i miłością? Co jest złego w mówieniu: "kochaj bliźniego swego jak siebie samego"?

Jeszcze jeden podobny przykład. Wpadł mi ostatnio w ręce numer dwumiesięcznika "Miłujcie się!" wydawanego przez poznański oddział Towarzystwa Chrystusowego. Jest to zbiór pisanych bez nadętego, "filozoficznego" pozerstwa tekstów traktujących nie o grze konwencji u Jarmuscha czy dekonstrukcji u Vattimo, lecz o sprawach ważnych dla zwykłego człowieka: miłości, śmierci, rodzinie, Bogu. Odświeżający, prosty i piękny styl myślenia i pisania. Dużo listów od młodzieży, wiele sympatycznych zdjęć roześmianych buzi.

Na ostatniej stronie zbiór dziesięciu zaleceń sformułowanych dla nas wszystkich przez prymasa Stefana Wyszyńskiego. Oto niektóre z nich: Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Uspokajaj i okazuj dobroć. Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągaj rękę do zgody. Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą. Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół. Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata. Co jest "represyjnego" w propagowaniu takiego przekazu?

Postulowana przez liberalnych pedagogów "neutralność światopoglądowa" jest niczym innym jak zwalczaniem takich właśnie "nakazów" i "zakazów". Przypisuje im się niezwykłą szkodliwość i represyjny charakter. Ale dziecko tak czy inaczej nasiąknie jakimiś kulturowymi treściami. Czy nie lepiej z góry zaplanować, że będzie to "ideologia" - to słowo uwielbiają marksiści udający heglistów - życzliwości?


Byle po swojemu

Postępowi edukatorzy na ogół dużo mówią o równości szans - i posyłają swoje dzieci do elitarnych szkół (ich obłudę w realiach USA opisał Thomas Sowell w głośnej książce "Amerykańskie szkolnictwo od wewnątrz"). W placówkach publicznych natomiast prowadzą swoje ideologiczne eksperymenty.

Wychowanie bezstresowe, bezwzględna tolerancja dla odmiennych poglądów (nazizm? komunizm? satanizm?), równorzędność najrozmaitszych "preferencji seksualnych", kreowanie własnych wartości. To ostatnie najważniejsze. Światły młody człowiek powinien poddać radykalnej krytyce wartości przejęte z domu, Kościoła czy zbiorowej tradycji świeckiej. Jakiekolwiek by były, nie są jego własne, lecz zapożyczone. A mają być autorskie. Może być po głupiemu - byle po swojemu.

W planach obecnego kierownictwa MEN jest program podniesienia dyscypliny szkolnej. Tylko w tych warunkach można zrealizować ambitne zamierzenia edukacyjne resortu, które zakładają szerokie pole wolności do realizacji indywidualnych talentów. Szkoła powinna w stopniu maksymalnym aktywizować intelektualny potencjał uczniów, ucząc ich zarazem niegdysiejszej kindersztuby i poszanowania uniwersalnych wartości moralnych. Warto, żeby z tą filozofią edukacji zapoznało się także Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Paweł Paliwoda
Autor jest historykiem filozofii i doradcą ministra edukacji narodowej
Podziel się:
Temat Autor Wysłane

» Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

Ryszard Ochodzki 06 wrz 2007 - 15:53:45

Re: Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

vudoo 06 wrz 2007 - 17:17:31

Re: Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

Ryszard Ochodzki 06 wrz 2007 - 17:24:00

Re: Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

vudoo 06 wrz 2007 - 17:38:19

Re: Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

Ryszard Ochodzki 06 wrz 2007 - 17:51:31

Re: Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

vudoo 06 wrz 2007 - 17:57:42

Re: Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

Ryszard Ochodzki 06 wrz 2007 - 18:00:14

Re: Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

vudoo 06 wrz 2007 - 18:09:20

Re: Zgubne eksperymenty postępowych edukatorów

gilu 07 wrz 2007 - 03:31:57



Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty