Zapytać można zawsze, choć odpowiedź jest dla mnie zbyt ewidentna.
Poszukaj trochę, poczytaj.
W tamtych czasach wszystko było jasne, ponieważ grupa ludzi wspinających się w skale na wyższym poziomie była stosunkowa mała. Wszyscy się znali, razem wspinali i wobec tego problem zrobienia czy też nie zrobienia praktycznie nie istniał.
Na Zakrzówku królował slang wojskowy. Jak ktoś zeznawał coś wątpliwie to od razu spotykał się tekstem: Babci to zamelduj, albo: idź to powiedz KONIOWI, on ma duży łeb to na pewno Cię zrozumie.
Poza tym istniało sporo grup skupionych wokół różnych osób, które ze sobą rywalizowały. Wspólna konfrontacja konkurentów lub też publiczna demonstracja w skałach jest najlepszym stróżem czystości stylu.
Ja mogłem spokojnie wspinać się w Kobylanach, wystraczy, że Piotrka widzieli moi wysłannicy.
Pozdawiam AM